Vierance: травить (EP; Deth Records; Kanada; 20 lipca 2016)
Od dawna marzę o tym, aby usłyszeć Vierance na żywo – najlepiej oczywiście w warszawskich Chmurach. Czekam na ten koncert, podobnie jak na jesienną premierę „Ostatniej rodziny” – biograficznego filmu o Beksińskich. Doczekam? Obejrzyjcie zwiastun:
Skoro płyta травить poddała ten ton, to pora na refleksję w godzinę duchów: czy zauważyliście, jak tego rodzaju oczekiwanie potrafi cudownie utrzymywać przy życiu – nawet przez długie lata? „Półobrót w stronę cienia” (mówiąc słowami Stachury) w wykonaniu Tomasza Beksińskiego był długotrwałym procesem, przeważnie bowiem w perspektywie oczekiwało coś, dla czego warto było dalej żyć.
To właśnie jest rolą piękna tworzonego przez kulturę – pozwala ono po prostu przeżyć, daje siłę i rodzaj nadziei. Przy tym nie musi być to wcale piękno wesołe… Piękny smutek jest wręcz wskazany, aby dać oczyszczenie z prozaicznego smutku codzienności. Piękny jest smutek Vierance.

Pozbawieni obcowania z tą formą wzniosłości ludzie łatwiej sięgają po ostateczne środki. Czyż więc telewizyjne widowiska, wódka, dopalacze i dupapolo ze swoją przerysowaną seksualnością nie sprawiają radości oddalając to, co przyjdzie nieuchronnie (ale po co to przyspieszać)? Najwyraźniej nie. Posłuchajmy więc Vierance sprzed dwóch lat z przepięknej płyty Semblance. Oto „Raven”:
Niemal jak Dead Can Dance, prawda? Tej estetyki nie znajdziemy już na najnowszej epce kanadyjskiego duetu. Pozbawiona stylizacji muzyka na травить brzmi jednak jeszcze wspanialej, bardziej ascetycznie (tylko syntezatory i eteryczny żeński wokal) oraz dosadniej. Trzecia w dyskografii Vierance płyta urzeka chłodem i osobliwą dekadencją nastroju, wszak jej tytuł – травить (po rosyjsku ‚trucizna’) jest kluczem i zobowiązuje.

Trzy utwory z tej płyty to prawdziwy seans wewnętrznej podróży; eksploracja podczas której bynajmniej nie oglądamy wesołych landszaftów – ale chyba wiecie już po co?
Szymon Gołąb
Płyta w wersji elektronicznej jest już dostępna na stronie wytwórni Deth Records w serwisie Bandcamp.
Skomentuj