ZIMNA STRONA MOCY / Psychic Hearts: Spiritual Dawn

Psychic Hearts: Spiritual Dawn (EP; InClub Records; Meksyk; reedycja: sierpień 2014)

Psychic Hearts - Spiritual Dawn (ep; 2014)

Muzyka Psychic Hearts hipnotyzuje i przeraża. Mimo oszczędnych, minimalistycznych środków, którymi operuje, potrafi wywoływać rodzaj katarktycznego szoku i oczyszczenia. Nadinterpretacja? Nie. Obcujemy tu bowiem z autentycznym i potężnym przekazem „zimnej strony mocy” , sugerowanym już przez sam tytuł jedynego – jak dotąd – wydawnictwa meksykańskiego zespołu.

Meksyk posiada interesującą i odkrywczą scenę cold wave, nieznaną jednak szerzej – zwłaszcza polskiemu odbiorcy. Zimną falę z tego gorącego kraju cechuje charakterystyczna powaga, swoiście „czarno – romantyczny” ton, wynikający z głębi przeżywania i braku dystansu do powoływanej estetyki. W tym kręgu kulturowym wciąż żywa jest – wyrosła przede wszystkim w Hiszpanii – adoracja rzeczy ostatecznych i pozaziemskich. Poszukując w muzyce niekłamanego gotycyzmu, mroku, ponurości i innych rekwizytów ekspresji sceny dark independent trafimy z pewnością na brzmienia z Meksyku – tam właśnie odnajdując pożądane spełnienie we wnętrzu mrocznej zimnej krypty. Stylistyka proponowana przez Psychic Hearts wpisuję się w ten nurt, przynosząc jednak nie tylko gotyckie lęki.

Psychic Hearts - Spiritual Dawn  (wkładka płyty)
Psychic Hearts – Spiritual Dawn (wkładka płyty)

Debiutancka, i jedyna w dyskografii meksykańskiego zespołu, epka Spiritual Dawn, ukazała się co prawda w zeszłym roku, ale dopiero teraz – za sprawą peruwiańskiej (mnóżmy egzotykę) – wytwórni InClub Records jest ona dostępna nie tylko w formacie elektronicznym, ale także jako płyta CD. Album zawiera jedynie cztery kompozycje, jednak jakość tej muzyki rekompensuje ilość. Spiritual Dawn to rzeczywiście najprawdziwsza „zimna strona mocy” współtworzona przez: mechaniczną pulsację; chłodny „zaświatowy” męski wokal; oraz (charakterystyczne dla muzyki Psychic Hearts) wyraziste pasaże gitarowe w stylu gothgaze – zdecydowanie pierwszy plan tego wydawnictwa. Porównania? Estetyka ta spodoba się wszystkim, którzy ceniąc aurę Tropic of Cancer, uważają jednak to, co proponuje obecnie duet Camelli Lobo za zbyt „komercyjne”, czy „nieautentyczne”. Psychic Hearts wzmacniają klimat powołany niegdyś przez Tropic of Cancer, doprowadzając go do swoistego ekstremum napięcia emocjonalnego. To muzyka sięgająca do granic zdolności odczuwania chłodu i lęku. Pewne zbieżności występują tu także z „gęstą” atmosferą nagrań nieistniejącej już polskiej formacji Supreme Scarlet.

Spiritual Dawn to doskonały, w pełni undergroundowy album bez słabych momentów. Szczególnie urzeka wyglos tej płyty, otchłanna kompozycja „The Enemy”. Powracam do niej wielokrotnie. Boję się. Tej nocy będę spał przy zapalonym świetle.

Szymon Gołąb

Psychic Hearts – Facebook

BLIŻEJ… / I do not love: Coming

I do not love: Coming (LP; Phantasma Disques; Stany Zjednoczone; 4 maja 2014)

I do not love - Coming (2014)

Istnieją albumy zawierające piękno, które trudno ująć w słowa. Czym ono jest? Milczeniem wobec tajemnicy? Rodzajem czaru rzuconego przez eteryczną naturę dźwięku? Muzyka bywa wzniosłością. Lękiem i fascynacją. Jest też bólem, który kompensuje ból inny, groźniejszy, odbierający życie. To wszystko – ból, lęk, fascynacja, poczucie istotności życia, a nade wszystko wzniosłość – zdarza się w obcowaniu z brzmieniami zawartymi na debiutanckim longplay’u I do not love.

Coming zdecydowanie wymaga skupienia, dając w zamian wrażenie wyrazistej, lecz niełatwej do wypowiedzenia pełni. Nie sposób wskazać tu również frazę muzyczną, jaka jednoznacznie określiłaby przynależność gatunkową tej wspaniałej płyty. Ściany syntezatorowego brzmienia budują raczej całe okresy, ulotne przestrzenie, które – przebite chłodnofalowym pulsem – stają się wymiarami odczuwania. To muzyczna opowieść o życiu przełamanym oczekiwaniem, niespełnieniem, tęsknotą. Wszystko, co nieokreślone i piękne – a także nieskończenie smutne – tak właśnie brzmi.

Bliżej, closer… Słuchając debiutu I do not love, myślę właśnie o tym, finalnym wydawnictwie Joy Division. Chłód i zniechęcenie, nieruchoma nadzieja – to wszystko jest gdzieś we wnętrzu Coming, podkreślone doskonałym męskim wokalem. Closer – Coming to odtąd nowy wymiar symetrii.

I do not love – może fatalizm tych słów wystarczy za cały opis tej niezwykłej muzyki?

Szymon Gołąb

I do not love – Bandcamp

I do not love – Facebook

 

RATUNEK / Castratii: Others

Castratii: „Others” (singiel Kingdom – strona B; Australia – Wielka Brytania; 2012)

Liela Moss / wokal; Beauvais Cassidy, Jonathan Wilson / muzyka, kompozycje

Castratii - Kingdom (2012)

Po kolejnym wewnętrznym upadku, jak zawsze z ratunkiem przyszła muzyka…

Tajemnicze ambientowo – elektroniczne, australijsko – brytyjskie trio Castratii poznałam już jakiś czas temu. Zdarzało mi się wracać do świetnego, melancholijno – mrocznego materiału z ich debiutanckiej epki Eora (wrzesień 2012), jednak dopiero niedawno poznałam stronę B singla Kingdom (czerwiec 2012) i TEN utwór – Others.

Od pierwszych dźwięków zostałam wciągnięta w wir ogromnej siły, oraz delikatności i subtelności. Brzmiący przez cały czas trwania utworu – niczym bicie serca – przeszywający beat nadaje mu zasadniczy ton. Pojawiające się chwilami, hipnotycznie zapętlone dźwięki, wprowadzają w kompozycję pierwiastek tajemniczości; krystalicznie brzmiąca gitara buduje czystą przestrzeń; smaku zaś dodaje „soft moonowski” bas; wreszcie pojawia się też przejmujący, uczuciowy głos…

Castratii
Castratii

Wokalistka Liela Moss, znana także z brytyjskiej grupy rockowej The Duke Spirit, dołączyła do duetu Castratii w 2010 roku. W Others daje ona pełen popis swoich wokalnych możliwości i emocji jakie potrafi nimi wywołać. Liela stopniowo buduje klimat, zwalniając tempo śpiewu upaja wokalem, by za chwile – jak w refrenie – uderzyć nim z wielką siłą prosto w serce. Uwielbiam to rzadko spotykane uczucie, kiedy już po pierwszym przesłuchaniu danego kawałka, zdajemy sobie sprawę, że oto doświadczyliśmy czegoś wartościowego; że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym i nietuzinkowym.

Others dołączył do listy moich muzycznych leków. Przyniósł ulgę i dał siłę… Thanks Castratii…

Karolina Lampe / Sister Karo Wildflower

Castratii – Bandcamp

Castratii – Facebook

PRZED KONCERTEM / Velvet Condom: Vanity & Revolt

Velvet Condom: Vanity & Revolt (LP; Cymbeline; Niemcy; czerwiec 2013)

Alice Gift / wokal, gitary, instrumenty elektroniczne

Oberst Pianizza / instrumenty elektroniczne

okładka - Velvet Condom

Nastrój „Vanity & Revolt” to umiejętnie powołany kontrast ciemnych brzmień – od synthpopu, przez gothgaze, po rytmiczny ascetyzm minimal wave.

Drugi w dyskografii duetu longplay zawiera nader obszerny materiał (blisko 79 minut muzyki), który jednak usidla słuchacza od początku do końca. „Usidla”… Bardziej na miejscu, lecz mniej stosownie, byłoby powiedzieć wprost: gwałci! Są w tej muzyce: rozkosz i ból, taniec i refleksja, upojność dekadencji i znudzenie szarością. Interesująca i charakterystyczna dla estetyki Velvet Condom jest wspomniana kontrastowość i oscylacja formy – na „Vanity & Revolt” doprowadzona do granicy „wysycenia”, lecz niezwykle łatwo przyswajalna dla słuchacza. Naturalność z jaką muzycy łączą przeciwstawne bieguny ciemnej elektroniki naprawdę zadziwia i może być urzekająca.

Kilka lat temu ten francuski duet postanowił umiejscowić swoją muzykę w Berlinie, zafascynowany tkwiącym w tym mieście potencjałem twórczego chłodu – podobnie zresztą, jak czyni to dziś polska Fuka Lata. „Vanity & Revolt” to więc album wyrosły z atmosfery berlińskich klubów, doskonale sprawdzający się na parkiecie – jednak nie tylko. To także muzyka o zdecydowanie awangardowej i niepokornej jakości. Tę niejako „przełamaną” taneczność podkreślają tu liczne utwory oparte jedynie na postpunkowym riffie gitar i automatycznym rytmie perkusji – bliskie brzmieniom spod znaku KVB. Chłodna melodyjność takich kompozycji, jak chociażby „Separ-Hate”, czy „Poison & Maquillage” skontrastowana z pulsującym, tanecznym brzmieniem „Never Ever”, czy „Ice Disco” to czysta eksplozja przeciwieństw. Obcujemy z całkiem różnymi – także wokalnie – muzycznymi światami, chociaż łączy je niepojęta i kunsztowna harmonia.

– „Kochanie, chyba niechcący oparzyłaś mnie gorącym woskiem… Widzę, kostkę lodu w twojej dłoni… To boli! Podoba mi się”!

Szymon Gołąb

Velvet Condom

Velvet Condom wystąpi w Polsce podczas tegorocznej edycji Return To The Batcave Festival – w sobotę, 30 listopada, we wrocławskim klubie Liverpool.

Velvet Condom – oficjalna strona

Stwórz witrynę internetową lub bloga na WordPress.com Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑