SYMBIOZA / Captive: Black Leather Glove

Captive: Black Leather Glove (LP; Cønjuntø Vacíø; Stany Zjednoczone; 10 marca 2015)

Captive - Black Leather Glove (lp; 2015)

Ta płyta ucieszy każdego, kto docenia współczesne oddźwięki stylistyki zapoczątkowanej przez The Cure – ale nie tylko. Formacji Captive udało się osiągnąć brzmieniową symbiozę pomiędzy gitarową odmianą post punka, oraz elektronicznym żywiołem minimal wave. Co to oznacza w praktyce? Po prostu świetną, silnie zrytmizowaną i chłodną w wyrazie muzykę.

Captive to teksański kwartet, który oprócz najnowszego longplay’a ma w swojej dyskografii wydane na początku 2014 roku pięcioutworowe demo, którego otwierający motyw zatytułowany jest właśnie „Black Leather Glove”. Przez ten czas muzyka Amerykanów nabrała „szlifu” i dojrzałości – zespół zrezygnował chociażby z inkrustowania swoich wydawnictw dalekimi od stylistycznej spójności remiksami. Na debiutanckim albumie (wydanym przez hiszpański label Cønjuntø Vacíø w formie kasety o limitowanym nakładzie osiemdziesięciu egzemplarzy) usłyszymy muzykę niemal doskonale nawiązującą do „kjurowej” estetyki zimnej fali lat osiemdziesiątych.

Captive (fot. Courtney Chavanell)
Captive (fot. Courtney Chavanell)

Black Leather Glove to dziesięć spójnych nastrojowo kompozycji, wśród których zwraca uwagę ekspozycja charakterystycznie hałaśliwego brzmienia gitar elektrycznych (zgodnie z wyznacznikiem ulubionego przez zespół stylu noise), skontrapunktowanego automatycznym rytmem perkusji o wielu ciekawych odcieniach, oraz nawiązujący do stylistyki The Cure wokal. Dodajmy, że nawiązanie to – równie wyraziste, jak w przypadku innej amerykańskiej formacji, Underpass – nie jest wadą albumu, jego składnikiem wtórnym i odtwórczym. Nieco zrezygnowana, dekadencka, ale zarazem nieporównywalnie romatyczna maniera wokalna Roberta Smitha jest po prostu na tyle trwała i inspirująca, że częste obecnie do niej nawiązywanie można traktować jako element progresywny chłodnego nurtu „gotyckiej” muzyki. Zwróćmy uwagę, iż współczesne interpretacje „kjurowej” estetyki znacząco różnią się od siebie; ta zaś, którą proponuje Captive jest najwyższej próby.

Najbardziej jednak zachwyca na tej płycie niemal naturalna i niewymuszona symbioza gitary i synthu. Brzmienia syntezatorowe pojawiają się w utworze „Exaltations”, aby z pełną wyrazistością powrócić w wygłosowych kompozycjach „Coming Home” (w której dodatkowo usłyszymy świetny duet z żeńskim wokalem) i „Endless Lust” – arcydziele wspomnianej symbiozy, wzbogaconym wokalizą w stylu – tym razem – Andy’ego Sex Ganga.

Szymon Gołąb

Captive – Facebook

GRA / Impersonate or Die: Galvanic Skin

Impersonate or Die: Galvanic Skin (LP; Grecja; 5 marca 2015)

Tej dziwnej płyty słucha się z prawdziwą przyjemnością. Dlaczego dziwnej? Galvanic Skin to album wypełniony eksperymentami, wariacjami, zmiennością rytmu i nastroju – a wszystko to, charakterystycznie dla muzyki tego jednoosobowego projektu z Grecji, ujęte zostało w ramy inspiracji chłodną alternatywną estetyką Neue Deutsche Welle. Minimalizm i swoista siermiężność (wartościowana tu pozytywnie) są więc żywiołami Galvanic Skin i łącznikiem tej płyty z tradycją gatunku. Co ponadto?

Pierwszy longplay w dyskografii Impersonate or Die, projektu publikującego swoje dokonania w sieci regularnie, ale – jak dotąd – nieco chimerycznie, zawiera osiem utworów o spoistej formie, wyznaczonej miarami próby i eksperymentu spod znaku minimal wave i noise. To charakterystyczna dla tej płyty opozycja, a zarazem umiejętne jej zniesienie – „krystaliczny”, a czasem specyficznie „skwierczący” ton syntezatorów doskonale współbrzmi tu z gitarowymi przesterami (w utworze tytułowym), oraz próbami wzbogacenia instrumentarium (świetny saksofon w „Auf die Straße”!). Całość organizuje zaś automatyczny rytm i chłodny męski wokal. Nic więcej nie potrzeba, by tę muzykę uczynić interesującą i przyjemną w odbiorze. Płyta sprawia też wrażenie swoistego i nader skondensowanego „labiryntu”, bądź też gry – nie tylko muzycznymi konwencjami. Jest to zresztą odczucie zgodne z intencjami jej twórcy:

Galvanic Skin, jak i cała dotychczasowa twórczość Impersonate or Die spodoba się słuchaczom ceniącym w muzyce nieszablonowość, a także nawiązania do minimalistycznych stylistyk początku lat osiemdziesiątych. Album ten wpisuje się również w nurt znakomitych dokonań współczesnych elektronicznych eksperymentatorów, jak chociażby: Neue Strassen, Spatial Relation, Ferdinand Cärclash, No Kisses, czy – w Polsce – Stone Mason.

Szymon Gołąb

Impersonate or Die – Facebook

Stwórz witrynę internetową lub bloga na WordPress.com Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑