Dziś premiera zapowiadanego od kilku tygodni filmu dokumentalnego Polish Coldwave Journey w reżyserii słoweńskiego dziennikarza muzycznego i blogera, André Savatiera. Film już w całości do obejrzenia poniżej. Czytaj dalej „PREMIERA / André Savetier: Polish Coldwave Journey”
ROZMOWA / André Savetier: Polish Coldwave Journey
Polish Coldwave Journey ma smak wakacyjnej przygody, ale przede wszystkim jest ważnym i unikatowym dokumentem o współczesnej polskiej zimnej fali. Premiera filmu już niedługo, z tej okazji rozmawiałem z jego pomysłodawcą – pochodzącym ze Słowenii blogerem, dziennikarzem muzycznym, muzykiem, antropologiem kultury, pasjonatem polskiej „muzyki chłodu”… Długo można wymieniać. Poznajcie André Savetiera. Czytaj dalej „ROZMOWA / André Savetier: Polish Coldwave Journey”
NIETOPERZE I SYNTH / Keren Batok – rozmowa podczas Return To The Batcave Festival 2016

Splot niezwykłości – człowiek: Keren Batok (znana z nagrań meksykańskiego projektu Stockhaussen) oraz miejsce: Return To The Batcave Festival 2016 (potwierdzam, że jest to wydarzenie nie mające sobie równych w Polsce!) – to czeka nas dziś na Wave Press.
Tegoroczna edycja Return To The Batcave Festival (zacznijmy od miejsca) odbyła się w dniach 13 – 16 października i była najprawdziwszą ucztą dla fanów brzmień spod znaku cold wave / post punk. W wydarzeniu uczestniczyłem (niestety…) tylko przez jeden dzień (piątek, 14 października) – ale nawet to wystarczyło, aby zaznać potencjału muzycznej frajdy i festiwalowej atmosfery, a także mocy miejsca, które ją gościło – prawdziwego dziedzińca sztuk, kompleksu Centrum Reanimacji Kultury we Wrocławiu.
TANIEC GOLEMÓW / Nietzsche and the Wagners: rozmowa

Nietzsche and the Wagners grają dość niespotykaną odmianę cold wave. Warto poznać ten zespół – tym bardziej dlatego, że obok dobrej muzyki ma on do przekazania słuchaczom sporo ważnych treści. Przeczytajcie rozmowę z Nietzsche and the Wagners. (English version below).
Nietzsche and the Wagners – interesująca nazwa dla zespołu… Czym się kierowaliście przy jej wyborze?
Po pierwsze ta nazwa brzmi dość niezwykle i zwraca uwagę (śmiech). Teraz wszyscy pytają co ona oznacza i skąd pochodzi. Wymyślił ją Vlad jako parodię nazwy jednego ze swoich ulubionych zespołów, Siouxsie and the Banshess – kiedy zdecydowaliśmy się stworzyć własną grupę, to sięgnęliśmy właśnie po tę nazwę.
Trzeba też dodać, że odkąd konflikt pomiędzy indywidualizmem a masowością stał się jednym z ważniejszych tematów w naszych utworach, stwierdziliśmy że jest to bardziej niż właściwe użyć nazwiska filozofa-indywidualisty i jednego z głównych twórców estetyki przynależnej patosowi wszelkich masowych ruchów. Z tego też powodu nazwiska Wagner użyliśmy w liczbie mnogiej, co bardziej wyraża rodzaj ducha kolektywnego, niż liczba pojedyncza.

Historia i teraźniejszość Nietzsche and the Wagners…
Początek projektu to minimalistyczna mikstura post punka i “apokaliptycznego folku” inspirowanego przez zespoły nagrywające niegdyś dla wytwórni World Serpent. Jednak już dość szybko od momentu powstania zaczęliśmy eksperymentować z różnorodnym instrumentarium, zespół był nawet przez pewien czas sekstetem, w efekcie czego powstał nasz pierwszy dłuższy materiał, demo Asphodels, gdzie staraliśmy się połączyć wspomniane gatunki z brzmieniem rockowej psychodelii.
W tym okresie nagraliśmy chociażby cover utworu “Prizrak”, który znalazł się na składance dedykowanej rosyjskiej grupie Kooperativ Nishtjak. Co ciekawe, piosenka ta została nawet wspomniana przez gazetę o “stalinowskim” profilu “Zavtra”, co wtedy nas nieźle rozbawiło…
PO KONCERTACH / Sexy Suicide, The Cuts, Das Moon w Hydrozagadce
„Everything Counts”: Sexy Suicide, The Cuts, Das Moon; afterparty: Krucza (Klub Hydrozagadka; Warszawa; 03.06.2016)

Za nami kolejny tryptyk koncertowy ze swoistej serii spotkań z najnowszą muzyką nurtów cold wave, post punk, synth pop w warszawskiej Hydrozagadce. Organizowane tam (oraz w pobliskich Chmurach) koncerty wyróżniają się znakomitym klimatem (tworzonym zarówno przez muzyków, jak i publiczność) oraz jakością przygotowania (mimo lekkiego poślizgu w czasie, jakościowo było również i tym razem). Po niezapomnianej zimowej imprezie „Same Old Madness” poprzeczka została postawiono wysoko – i koncerty z cyklu „Everything Counts” ten wysoki poziom utrzymały.
Na uwagę zasługuje fakt, że tego wieczoru na scenie Klubu Hydrozagadka usłyszeć można było tylko polskie zespoły – nie tylko jednak usłyszeć, ale także prawdziwie cieszyć się jakością wyobraźni i muzycznych umiejętności rodzimych artystów. Opinia o kiepskiej kondycji polskiej muzyki (również „niezależnej”), którą często formułuję chociażby na tej stronie, nie jest więc do końca słuszna. Wartościowej muzyce tworzonej w tym kraju należy jedynie pozwolić oddychać, być słyszalną i widoczną ponad komercyjnymi ofertami firm eventowych najczęściej sięgających (niejako „z automatu”) wyłącznie po repertuar dupapolo oraz importowanych „gwiazd rozrywki”. Pozwolić oddychać muzyce to chociażby tworzyć miejsca przyjazne jej prezentacji na żywo, bez odgórnego założenia (czym popartego?) – „to się nie sprzeda”. Po raz kolejny więc brawo dla organizatorów z warszawskiego podwórka przy 11 listopada 22. Koniec kazania. Kto zagrał na „Everything Counts”?

Sexy Suicide. Duet Marika i Poldek ma za sobą już sporo sukcesów, a przed sobą – wydanie debiutanckiego longplay’a (album Intruder ukaże się 17 czerwca nakładem Fonografiki). Ich występ wprowadził na scenę Hydrozagadki potężną (choć subtelną w wyrazie) dawkę synth popowej energii – od samego początku wydarzenia można więc było obcować z muzycznym powrotem do lat osiemdziesiątych i to najlepszej jakości! Powrotem? Tak. Brzmienie Sexy Suicide zdecydowanie dojrzało nabierając tego, co w stylistyce new romantic urzeka najbardziej, a więc walorów łączących syntezatorową taneczność z romantyzmem tekstów i odpowiednią do niego metodą wokalną (charyzmatyczna Marika zaśpiewała wspaniale!).

Jest w najnowszych wykonaniach Sexy Suicide obłędna taneczna przestrzeń – coś, co można określić jedynie przywołaniem tytułu „Dancing with tears in my eyes” – i to „coś” słychać coraz bardziej. Sedno „nowego romantyzmu”? W stu procentach! Synth grany przez Poldka sprawia ponadto, że utwory nie są jedynie naśladowaniem dawnego stylu, ale sytuują się w obszarze tego co najlepsze w nowoczesnej muzyce nurtów synth pop i retro wave. Posłuchajcie nagrania z koncertu:
The Cuts. Zaskoczenie! Dodajmy – nader pozytywne. Pięcioosobowy skład z Piły zrezygnował z ekspozycji brzmień elektronicznych w rytmach mogących kojarzyć się z disco, na rzecz zdecydowanie rockowej siły wyrazu.

Elektronika oczywiście pozostała, ale jako znaczące tło dla połączenia wspomnianej siły z cudowną wprost poetycką melancholią tekstów i wokalu. Pozostała też zamierzona (bądź nie) przebojowość, co sprawdza się szczególnie podczas wykonań na żywo. Posłuchajcie – oto nagranie koncertowe i rozmowa z wokalistą The Cuts, Przemysławem Zdunkiem:
Das Moon zagrali doskonały koncert „with touch of Depeche Mode” – bo inaczej nie można chyba ująć stylu, który od lat i z powodzeniem przedstawia ten zespół. Jednak nie tylko… Das Moon zaprezentowali na scenie Hydrozagadki najbardziej dopracowany pod względem wizualnym występ (stricte muzycznie wszystkie zespoły wypadły znakomicie, plus dla klubu za realizację nagłośnienia!) z wyraźną ironią traktując konwencję synth / electro pop.

Słowne łączniki między utworami, minimalistyczna energia utworów, nieco punkowy wdzięk Daisy K… Do tego DJ Hiro Szyma! Kto nie słyszał (i nie widział) Das Moon na żywo, ten powinien iść do spowiedzi. Ekstraklasa polskiej elektroniki we własnym, eksperymentatorskim i w pełni trafionym ujęciu!

Das Moon promowali występem w Hydrozagadce swoją ostatnią płytę „Weekend in Paradise”, której premiera na winylu przypadła właśnie na dzień koncertu, 3 czerwca. Płyta ukazała się w limitowanym nakładzie trzystu egzemplarzy, a jej wydawcą jest Requiem Records. Ta zasłużona dla polskiej awangardy muzycznej wytwórnia przygotowała na czas występów na tyle interesujące stoisko, że aż pokusiłem się na rozmowę z założycielem i szefem Requiem Records, Łukaszem Pawlakiem. Das Moon na żywo oraz wspomniana rozmowa do wysłuchania poniżej:
„Everything Counts” zakończyły sety didżejskie w klimatach: cold / new / synth wave, post punk oraz zimna fala – i tradycyjnie czekałem aż za konsoletą stanie Krucza (afterparty udanie rozpoczął Nebaz). Przez poślizg czasowy jej set był dość krótki i wypadał późno, ale co to wszystko znaczy sub specie aeternitatis? Właśnie! Powaga rzeczy niewidzialnych! Skąd Krucza wiedziała, że chcę zatańczyć do „We All Die” In Death It Ends? Nową jakość należy chyba dopisać do jej intuicyjnej wprost umiejętności powoływania nastroju – kruczowłosa didżejka jest odtąd prorokinią Solitaire, Jasnowidzącą.
Następne spotkanie z zimną falą na żywo w Warszawie już niedługo. 25 czerwca w Chmurach zagrają: Bleib Modern (!), Michał Pydo i Vökuró. Szczegóły wydarzenia, które zatytułowane będzie „Where is my mind?” dostępne są już na Facebooku.
Tekst, zdjęcia, nagrania audio i wideo – Szymon Gołąb
„Everything Counts” – wydarzenie / Facebook