Xeno & Oaklander i Mazut (Chmury; Warszawa; 11 maja 2018)
Trwa europejska trasa koncertowa brooklyńskiego duetu minimal wave, Xeno & Oaklander. W Polsce zespół zagrał dwa razy – w Warszawie i Krakowie (w tym mieście dodatkowo wystąpił Sean McBride w solowym repertuarze jako Martial Canterel). Wspomnijmy pierwszy z tych koncertów – w warszawskim klubie Chmury. Czytaj dalej „PO KONCERCIE / Xeno & Oaklander i Mazut w Chmurach”→
Muzyka znana z audycji Transmission / Transmisja pojawi się w kilkugodzinnym secie, który zagram w najbliższą niedzielę w warszawskim klubie Chmury – miejscu dobrze już rozpoznawalnym przez zwolenników brzmień spod znaku zimnej fali.
Curiosity Exhibition (plakat autorstwa NESSERart / facebook.com/karlnesserarts)
Warszawski klub Chmury to znane już miejsce regularnych spotkań z muzyką nurtów: cold wave, post punk, synth pop wykonywaną przez artystów z całego niemal świata. Szczególnie cenię ten lokal za uprzystępnienie polskiej publiczności koncertów przedstawicieli sceny minimal wave z Kanady (Automelodi, Marie Davidson), których chyba nigdzie indziej w kraju nie można usłyszeć na żywo. Tym razem na scenie Chmur wystąpiły trzy polskie formacje prezentujące różne odmiany nowoczesnej zimnej fali: Schröttersburg, Undertheskin i Sexy Suicide. Imprezę zamykał zaś niesamowity (nie znajduję innego określenia) set didżejski w wykonaniu Jagody z duetu KATZ oraz Kruczej.
Schröttersburg (fot. Łukasz ‚Black’ Maślak)
Schröttersburg– to formacja z Płocka, która podczas „Same Old Madness” zaprezentowała najbardziej zachowawczą formę muzyki chłodu. Nagrania przypominające klimatem utwory rodzimej zimnej fali z lat osiemdziesiątych rozpisane na gitary, „żywą” perkusję, oraz znakomity wokal uzupełniały liczne partie improwizacyjne. Sprawiło to, iż występ Schröttersburg był swego rodzaju seansem, powrotem do rdzennych brzmień post punka – przy czym element punkowy zapewniał wykonywanej muzyce właściwą dawkę energii i buntu. Muzycy z Płocka perfekcyjnie wprowadzili publiczność w to, czym dziś jest – i skąd się wywodzi – zimna fala. Przez sporą grupę odbiorców koncert Schröttersburg został oceniony za najlepszy punkt programu imprezy.
Undertheskin (fot. Łukasz ‚Black’ Maślak)
Undertheskin– zespół z Krakowa, który za sprawą wydanej w zeszłym roku płyty mocno „namieszał” na polskiej scenie cold wave, wystąpił jako swoista kontynuacja aury zapoczątkowanej przez Schröttersburg – a zarazem jej przeciwieństwo. Warto wspomnieć o interesująco i świadomie poprowadzonej linii muzycznej wydarzenia: przebiegała ona od tradycyjnych brzmień gitarowego post punka, przez subtelny mariaż z elektroniką w wykonaniu Krakowian, aż po synth popowe taneczne brzmienie Sexy Suicide. Perfekcja organizacyjna i wyczucie nastroju! Undertheskin na żywo to dramatyzm wpisany w statykę – coś nieokreślonego i hipnotycznego, co przypomina muzyczny przekład „cyklu gestycznego” z filmów Wernera Herzoga. Niepokój i siła, oraz… „Ten moment, kiedy gitarzysta Undertheskin grał tak, jakby chciał wycisnąć krew ze strun” – jak napisał ktoś po koncercie… Jestem urzeczony!
Sexy Suicide (fot. Łukasz ‚Black’ Maślak)
Sexy Suicide – czyli Marika i Poldek. Wiadomo – „the class of 1984”, oraz czołowy obecnie polski duet wykonujący muzykę z pogranicza nurtów: synth pop, cold wave, electro synth i retro wave. Zimne disko w najlepszej postaci – co potwierdził warszawski koncert, podczas którego muzycy zaprezentowali utwory zarówno już znane, jak i premierowe. Syntezatorowy podkład przebity silną elektroniczną perkusją, oraz wielowymiarowy wokal Mariki (a także jej sceniczny imaż) – to lubię i sądząc po małej ilości miejsca na parkiecie podczas koncertu Sexy Suicide, nie tylko ja. Doskonały występ, pokazujący że muzyka taneczna nie musi być trywialna.
KATZ & Krucza – a właściwie połowa KATZ (czyli Jagoda, Paula była bowiem zajęta organizacją wydarzenia) i Krucza. Cztery kobiece dłonie przy konsolecie i rzecz niebywała… Ekstaza rytmicznego chłodu w klasycznym i nowoczesnym wydaniu! Obłęd tańca! Pełen parkiet do rana! Najlepszy (podkreślam: najlepszy) set didżejski jaki słyszałem. Brawo! Za komentarz niech znów posłużą słowa uczestnika imprezy: „Krucza, jesteś mózgo-manipulatorem, Katz też… Stoję przed Chmurami, wychodzą dwaj Ukraińcy i pytają, czy my tu w powietrzu rozpylamy jakieś narkotyki, bo to nie możliwe żeby od samej muzy tak zwariować”.
Doskonały koncert – a powtórka klimatu (bądź nawet jego wzmocnienie) już 12 marca podczas występu Lebanon Hanover. Do zobaczenia!
Szymon Gołąb
Podziękowania dla Łukasza ‚Black’ Maślaka za przygotowanie materiałów foto / wideo.
Przed nami koncert, który może być doskonały! W najbliższą sobotę, 25 lipca, w warszawskim klubie Chmury wystąpi kanadyjski duet minimal / synth wave Essaie pas, oraz – z osobnym show – jego połowa, czyli Marie Davidson, autorka chociażby znakomitej płyty Un Autre Voyage. Jeśli ktoś jeszcze może odczuwać niedosyt, to uzupełnieniem nadchodzącego wieczoru będzie występ Night Musik – projektu tworzącego muzykę elektroniczną o nieco ambientowym wyrazie. Posłuchajmy zatem najnowszej płyty Essaie pas, aby wprowadzić się w nastrój, który czeka nas już w sobotę.
Epka Danse Sociale to zaledwie dwa utwory – tytułowy, oraz „Ausgang”. Jest to jednak wydawnictwo nader charakterystyczne dla Essaie pas, wpisuje się bowiem w estetykę całkowitej niemal rozbieżności stylistycznej wyróżniającej muzykę nagrywaną przez Marie Davidson i Pierre’a Guerineau. Przypomnijmy, że dość obszerna dyskografia tego duetu zawiera pięć albumów, w tym trzy szczególnie godne polecenia: Tout est jeune (2012), kompilacyjny Nuit de noce (2013), oraz wydany w zeszłym roku fenomenalny split z formacją Police des moeurs.
Essaie pas / Marie Davidson / Night Musik – koncert w klubie Chmury (plakat wydarzenia)
Tym, co najbardziej urzeka w muzyce Essaie pas jest wspomniana rozbieżność stylistyki, tworzona zresztą zgodnie z tradycyjną dla zimnej fali zasadą kontrastu i ekspresjonistycznego napięcia. Dzięki temu na tym samym krążku można znaleźć niemal całkowicie odrębny nastrój – od tanecznego i awangardowego w wyrazie synth popu, po niezwykłej urody sfabularyzowane ballady. Essaie pas tworzą w języku francuskim, balladowość więc w ich wykonaniu odznacza się szczególną urodą – podobnie zresztą, jak ma to miejsce w przypadku solowych dokonań Marie Davidson.
Oto kontrast taneczność-ballada na splicie z Police des moeurs, utwory „Retox” i „CCAARRCCAAJJOOUU”:
Częste sięganie przez Essaie pas po obszerne kompozycje, będące swego rodzaju muzycznymi opowieściami, oznacza zaś, że w ich wykonaniach koncertowych może pojawić się żywioł improwizacyjny. W najbliższą sobotę bądźmy więc przygotowani na to, co w nowoczesnej muzyce elektronicznej najlepsze.
Polska zimna fala, jako gatunek muzyki „zaangażowanej społecznie”, ma przed sobą szczególnie ważną misję i sporo trudnych zadań. Powstaje bowiem w miejscu znacząco spętanym przez patologię systemu, oraz w czasie pogardy dla podstawowych, intuicyjnie nawet rozpoznawalnych wartości, składających się na to, co zwykliśmy nazywać – po prostu – ludzkim życiem. Dookolna opresyjność Republiki Krzyża Południowego (vide znakomite opowiadanie Iwana Bunina) dla wielu staje się zwyczajnie nie do wytrzymania – i to tragicznie nie do wytrzymania. Dziwaczna jest, w tym kontekście, także obojętność „oficjalnej” sztuki i refleksji na sytuację (nie tylko materialną) większości ludzi w Polsce. Nie jest to jednak miejsce na kazania. Jak w tej rzeczywistości odnajduje się rodzima zimna fala? Dobrze (Alles, Kandahar, Schröttersburg, Ukryte Zalety Systemu, Nic Nowego…), nawet jeśli – tak jak w przypadku warszawskiego zespołu Past – wydawnictwa należące do tego nurtu wydawane, oraz dystrybuowane są nie w polskich wytwórniach i sklepach płytowych, a w Japonii…
Dla audycji Transmission / Transmisja także wybrałem zagraniczne (peruwiańskie) radio, cenię bowiem niezależność od wpływów i natrętnych ideologizacji – czy to rządowych, czy „pozarządowych”; do rzeczy jednak: Past ma w swojej dyskografii dotąd tylko jedną płytę, wydane w lutym tego roku czteroutworowe Demo, zespół zaś tworzą doświadczeni już muzycy sceny punk rockowej – stąd też punk (wraz z niesionymi przez ten gatunek walorami buntu) jest podstawowym żywiołem debiutanckiego albumu tej formacji.
Past (fot. David Sypniewski)
Wyraziste partie basu, rytmiczna sekcja „żywej” perkusji, powtarzalne (lecz dzięki dynamice i walorom literackim nie nudzące) refreny i frazy tekstowe, mocny (zwłasza w żeńskim wykonaniu) wokal; czyli punk, bliski jednak jego współczesnemu nachyleniu ku stylistyce z przedrostkiem „post” – tak właśnie brzmi Demo, przywołując odniesienia do nagrań formacji Belgrado, czy rosyjskiego Sierpnia. Właśnie – kto ceni stylistykę Belgrado, ten zdecydowanie powinien wysłuchać (i polubić) brzmienia proponowane przez Past, to nader bliskie sobie muzyczne emocje. Jest jeszcze coś – Demo to płyta wypełniona utworami o naprawdę znakomitych tekstach (choć dosadność nagłosowej kompozycji „Pytania” pozostaje dyskusyjna), oto chociażby fragment faworyzowanego przeze mnie tekstu do najlepszego na płycie utworu „Języki”:
„Języki ostre jak nożyki
Przecinają skórę od głowy do stóp
zostawiają nacięcia
cieknąca krew izoluje jeszcze bardziej (…)
Zaszczuta
Wyklęta
Wykluczona
Nie!”
Cenię zespoły potrafiące zawrzeć podobne drobiny sensu w zwartych polskich tekstach. To zanikająca umiejętność, wobec wszechobecnej – w rodzimej muzyce – angielszczyzny. Świetny, godny polecenia album! Czekam na więcej nagrań Past.