Synths Versus Me: Sex/Body/Touch (LP; Oraculo Records; Hiszpania; 13 stycznia 2017)
„Radio Zimna Fala”? W rozpoczynającym tę płytę utworze „Tuning SVM!” pojawiły się fragmenty radiowych zapowiedzi muzyki duetu Synths Versus Me, a wśród nich – jako pierwszy – fragment audycji Transmission / Transmisja, w której prezentowałem (również po raz pierwszy, w roku 2015) nagrania tej hiszpańskiej formacji.
Synths Versus Me Feat. Vanessa Asbert: Bratislava (EP; Oraculo Records; Hiszpania; 19 lipca 2015)
Nowa płyta duetu Nico Cabañas i Vanessa Asbert to, podobnie jak w przypadku poprzedniego wydawnictwa tej formacji – pochodzącego z maja tego roku longplay’a Auferstehung – krążek nader godny polecenia. Mimo bowiem niewielkiego rozmiaru, album ten zawiera bardzo różnorodne i przez to interesujące brzmienia z pogranicza gatunków: minimal / synth / cold wave.
Epka Bratislava zapowiada nową długogrającą płytę Synths Versus Me, jaka w niedalekiej przyszłości ukaże się pod tytułem Tormento; i na tej swoistej zapowiedzi pomieszczono jedynie cztery kompozycje – to zaledwie dziewiętnaście minut muzyki, ale za to naprawdę znakomitej!
Vanessa Asbert / Synths Versus Me (źródło: Facebook)
Wyróżnikiem płyty, obok jej spoistego nastroju (dominują tu rytmy specyficznie taneczne), jest wspomniana różnorodność. Zespół swobodnie operuje rejestrami zarówno synth popowego wintażu (przypominająca chociażby dokonania Near Paris z lat osiemdziesiątych ballada „Rising Lovers Ballad”), cold wave („The March Of Death”), czy wreszcie świetnie brzmiącej energetycznej odmiany synth wave. Ten żywioł reprezentują dwa najlepsze na płycie utwory – „Suicider (Richard’s Song)”, oraz instrumentalna koda albumu, „Bratislava”.
Nico Cabañas / Synths Versus Me (źródło: Facebook)
Muzyka Synths Versus Me nie zatraciła charakterystycznego mrocznego wymiaru, który odróżnia ją od większości propozycji współczesnej elektronicznej odmiany zimnej fali. Styl zespołu, co wyraźnie słychać na nowej płycie, interesująco ewoluuje w stronę brzmieniowego ascetyzmu, podkreślanego także w warstwie wokalnej. Pod tym względem wyróżnia się perfekcyjnie operujący chłodną nastrojowością głos Vanessy Asbert w utworze „The March Of Death”.
Zdecydowanie warto czekać na więcej nagrań tej formacji. Album Bratislava skutecznie pokazuje, że przestaliśmy mieć już do czynienia z muzyką debiutantów.
Synths Versus Me Feat. Vanessa Asbert: Auferstehung (LP; Oraculo Records; Hiszpania; 1 maja 2015)
Niewiele jest płyt, które w podobny sposób mówią o rzeczach ostatecznych „językiem” nowoczesnej muzyki elekronicznej. W chłodnym niczym krypta wnętrzu Auferstehung słychać strach, rezygnację i tęsknotę; unosi się też aromat szarego popiołu rytmicznie podbijanego mroźnym ascetycznym wichrem syntezatorów. To współczesna interpretacja dance macabre – bliska (mimo wszystkich różnic) instrumentalnym podróżom do innego wymiaru autorstwa znakomitej formacji Espectrostatic.
Synths Versus Me Feat. Vanessa Asbert
Memento mori. Nic dziwnego, Synths Versus Me Feat. Vanessa Asbert to duet hiszpański (dokładniej kataloński), „kultura śmierci” zaś i powiązana z nią wrażliwość artystyczna stanowią nieporównywalny składnik „ducha” tego regionu geograficznego. Być może ze względu na to zapatrzenie w niewidzialne obszary (przy jednoczesnej tanecznej afirmacji życia) muzyka chłodu spod znaku cold / minimal wave doczekała się w Hiszpanii renesansu o największym chyba, spośród wszystkich krajów europejskich, natężeniu. Zaznaczmy, że ilość czynnych zespołów idzie, w tym przypadku, w parze z jakością wykonywanej przez nie muzyki. Album Auferstehung również wpisuje się do grona najnowszych hiszpańskich wydawnictw o „jakościowym” brzmieniu i takim też nastroju – i to jako płyta pierwszoplanowa.
Vanessa Asbert
Synths Versus Me Feat. Vanessa Asbert to dość nietypowa nazwa dla duetu, o co chodzi? O podkreślenie wkładu (głównie wokalnego), jaki w muzyce tej formacji ma pochodząca z Barcelony modelka i aktorka Vanessa Asbert. Sceptycznie traktuję (nauczony wieloma polskimi przykładami) eksponowanie widzialnych wdzięków w sztuce, którą ma być przede wszystkim słychać; styl cold wave, z właściwym sobie czarno białym ascetyzmem, sytuuje się dokładnie na antypodach estetyki „show”… Jednak w przypadku duetu z Katalonii swoista drapieżność, oraz niewątpliwy demonizm urody, którą dysponuje Vanessa w pełni przekłada się na walory współtworzonej przez nią muzyki – zarazem powabnej, chłodnej i niepokojącej (wspomnijmy chociażby utwór „Ciudadano”, który potrafi oddziaływać niemal orgiastycznie).
Vanessa Asbert
Auferstehung zawiera bardzo różnorodne brzmienia: od syntezatorowego transu (utwory „Grey Skies” i doskonały „Tears Of Joy”), przez ciekawe aranżacje minimal wave („The Tempest Of My Heart”, oraz przeszło siedmiominutową suitę „El Jardín del Edén”), po silnie zrytmizowany post punk („Dark Is On My Side”). Głosowi Vanessy sekunduje tu znakomity, często poddany syntetycznym modyfikacjom męski wokal, zaś wspomniany rytmiczny żywioł tej muzyki podkreśla sięganie po dynamiczną melorecytację.
Znakomity album! Nic więcej nie potrzeba nad to, co pomieszczono w jego wnętrzu – aby słuchając muzyki dobrze się bawić i jednocześnie „pamiętać o śmierci”.