Synths Versus Me Feat. Vanessa Asbert: Auferstehung (LP; Oraculo Records; Hiszpania; 1 maja 2015)
Niewiele jest płyt, które w podobny sposób mówią o rzeczach ostatecznych „językiem” nowoczesnej muzyki elekronicznej. W chłodnym niczym krypta wnętrzu Auferstehung słychać strach, rezygnację i tęsknotę; unosi się też aromat szarego popiołu rytmicznie podbijanego mroźnym ascetycznym wichrem syntezatorów. To współczesna interpretacja dance macabre – bliska (mimo wszystkich różnic) instrumentalnym podróżom do innego wymiaru autorstwa znakomitej formacji Espectrostatic.

Memento mori. Nic dziwnego, Synths Versus Me Feat. Vanessa Asbert to duet hiszpański (dokładniej kataloński), „kultura śmierci” zaś i powiązana z nią wrażliwość artystyczna stanowią nieporównywalny składnik „ducha” tego regionu geograficznego. Być może ze względu na to zapatrzenie w niewidzialne obszary (przy jednoczesnej tanecznej afirmacji życia) muzyka chłodu spod znaku cold / minimal wave doczekała się w Hiszpanii renesansu o największym chyba, spośród wszystkich krajów europejskich, natężeniu. Zaznaczmy, że ilość czynnych zespołów idzie, w tym przypadku, w parze z jakością wykonywanej przez nie muzyki. Album Auferstehung również wpisuje się do grona najnowszych hiszpańskich wydawnictw o „jakościowym” brzmieniu i takim też nastroju – i to jako płyta pierwszoplanowa.

Synths Versus Me Feat. Vanessa Asbert to dość nietypowa nazwa dla duetu, o co chodzi? O podkreślenie wkładu (głównie wokalnego), jaki w muzyce tej formacji ma pochodząca z Barcelony modelka i aktorka Vanessa Asbert. Sceptycznie traktuję (nauczony wieloma polskimi przykładami) eksponowanie widzialnych wdzięków w sztuce, którą ma być przede wszystkim słychać; styl cold wave, z właściwym sobie czarno białym ascetyzmem, sytuuje się dokładnie na antypodach estetyki „show”… Jednak w przypadku duetu z Katalonii swoista drapieżność, oraz niewątpliwy demonizm urody, którą dysponuje Vanessa w pełni przekłada się na walory współtworzonej przez nią muzyki – zarazem powabnej, chłodnej i niepokojącej (wspomnijmy chociażby utwór „Ciudadano”, który potrafi oddziaływać niemal orgiastycznie).

Auferstehung zawiera bardzo różnorodne brzmienia: od syntezatorowego transu (utwory „Grey Skies” i doskonały „Tears Of Joy”), przez ciekawe aranżacje minimal wave („The Tempest Of My Heart”, oraz przeszło siedmiominutową suitę „El Jardín del Edén”), po silnie zrytmizowany post punk („Dark Is On My Side”). Głosowi Vanessy sekunduje tu znakomity, często poddany syntetycznym modyfikacjom męski wokal, zaś wspomniany rytmiczny żywioł tej muzyki podkreśla sięganie po dynamiczną melorecytację.
Znakomity album! Nic więcej nie potrzeba nad to, co pomieszczono w jego wnętrzu – aby słuchając muzyki dobrze się bawić i jednocześnie „pamiętać o śmierci”.
Szymon Gołąb
Synths Versus Me Feat. Vanessa Asbert – Facebook
Skomentuj