JAK ZAGRAĆ ŚMIERĆ? / DEAD: Voices

Dead: Voices (LP; Manic Depression Records; Francja; 7 maja 2016)

Dead - Voices (LP; 2016)

„I play dead” – śpiewała kiedyś Björk. Daleko najnowszej płycie francuskiego tria cold wave / goth gaze Dead do rejestrów powołanych przez Tańczącą w Ciemności, choć płyta Voices jest naprawdę dobra.

Na marginesie: zawsze ekscytowała mnie możliwość „grania śmierci” – tak w radiu, jak i na co dzień. Nie zawsze się to udaje, przegrywam z dupapolo i nacjonalistycznym rapem, bo chyba za bardzo lubię życie i jego barwy, a śmierć to ich przeciwieństwo, to zła siła. Jest też szara i monotonna – i tu trafiamy w sedno stylistyki longplay’a Voices. Szarość i monotonia (bez kontekstów zła oraz poronionych pomysłów muzycznych) paradoksalnie sprawiają, że od tej płyty nie można się „oderwać”.

Dead (fot. Jérôme Sevrette)
Dead (fot. Jérôme Sevrette / źródło: Facebook)

Francuskie trio Dead (w składzie: Berne Evol – wokal, Brice Delourmel – gitara elektryczna, Bernard Marie – programowanie perkusji i syntezatory) zadebiutowało w 2012 roku świetną epką Transmissions (nomen omen) i ma w swojej dyskografii, oprócz najnowszego longplay’a, jeszcze jedną płytę EP (Verse z roku 2014) oraz remiks utworu „Show Me What You Got” z repertuaru Tying Tiffany. Posłuchajmy kompozycji „No Place For Us” z Transmissions (z pierwszej epki nowa płyta zaczerpnęła jeszcze „Human Light”):

Brzmi świetnie, może nieco zbyt a’la The Soft Moon (to chyba dziś norma) – jednak przestrzeń, chłód i zimnofalowa transowość tego nagrania potrafią zapaść w pamięć. To jeszcze znakomity i najdłuższy na krążku, „White Mice” (tylko, co tu robi ta rapująca Myszka Miki?):

Tę stylistykę uzupełniono we wnętrzu Voices o trzy utwory melorecytowane („Flowerbag”, „Sleeper” i „Voices”) – i chyba są to najsłabsze fragmenty tego dziwnego (w pozytywnym sensie) albumu. Śmierć to jednak monotonia – pamiętajmy o tym, nie tylko słuchając Voices, ale też chociażby polskiej „muzyki rozrywkowej”.

Dead (źródło: Facebook)
Dead na koncercie / śmierć na żywo (źródło: Facebook)

Album jest doskonale nagrany, z właściwą ekspozycją głębokiego męskiego wokalu, efektami budującymi muzyczną przestrzeń oraz wyrazistym pulsem automatycznej perkusji. Chcecie czegoś więcej? Może tylko bardziej konsekwentnego budowania nastroju. Faworyzuję, obok wspomnianego „killera” płyty „White Mice”, utwory: „Substance”, „Bad Lashes”, „Spit Dreams”, „No Place For Us” i „Human Light”.

Szymon Gołąb

Album w wersji fizycznej (płyta winylowa 12″ i CD) do nabycia w sklepie internetowym wytwórni Manic Depression Records. W wersji fizycznej i cyfrowej – na stronach Bandcamp: wspomnianego wydawcy, KdB Records i zespołu.

Dead – Facebook / Twitter

RAZEM I OSOBNO / Sanne & Anton de Neige

Sanne de Neige: The Forest Tapes & Anton de Neige: bez tytułu (2 x EP; In Club Records; Szwecja; 30 maja 2016)

Anton de Neige & Sanne de Neige

Wreszcie uporządkowano dyskografię Sanne i Antona de Neige – poetyckich wizjonerów zimnej fali ze Szwecji. Najnowsze, proponowane przez peruwiańską wytwórnię In Club Records, wydawnictwa z ich muzyką mają dodatkowo interesującą formę: na kasecie magnetofonowej Sanne i Anton zostali połączeni, zaś na płycie CD – rozdzieleni. Razem, czy osobno – ich muzyka smakuje doskonale, sięgając po nieczęste współcześnie rejestry czarnego romantyzmu ujęte w zróżnicowane nastrojowo brzmienia spod znaków: cold wave, dark popu i goth gaze.

Sanne i Anton de Neige (źródło: Bandcamp)
Sanne i Anton de Neige (źródło: Bandcamp)

Już same okładki kaset i płyt dwójki szwedzkich muzyków (nieco zbliżone do stylistyki znanej z frontonu – bo ta płyta to gotycka katedra – jednego najpiękniejszych albumów Dead Can Dance, Within The Realm of a Dying Sun) wprowadzają w nastrój tego, co znajdziemy w ich wnętrzu…

Sanne de Neige: The Forest Tapes
Sanne de Neige: The Forest Tapes – okładka kasety (źródło: materiały In Club Records)

Najpierw Sanne. Jej epka „Forest Tapes” to zdecydowanie najbardziej zimnofalowy akcent podwójnego wydawnictwa. Sześć, nagranych w zeszłym roku, utworów jest połączeniem charakterystycznego żeńskiego wokalu (coś w głosie Sanne przypomina najlepsze lata wokalistek labelu 4AD…) z linią z melodyczną dyktowaną oszczędnymi frazami basu i automatu perkusyjnego. Faworyzuję kompozycje: „Dans La Forêt”, „Low”, „Hurt”, oraz „Cold World”. W wygłosowej balladzie albumu, utworze „Venim”, pojawiają się zaś melodyjność i przestrzeń wprowadzające odmienny (choć, prawem dialektyki przeciwieństw, podobny) rejestr – chłodne poematy Antona de Neige.

Anton de Neige - In Club Records
Anton de Neige: bez tytułu – okładka kasety (źródło: materiały In Club Records)

Płyta Antona, pierwotnie wydana na początku tego roku, nie ma tytułu i bez tytułów jest także pięć składających się na nią utworów. Tu do głosu dochodzi element „gaze” – a więc potraktowane nader subtelnie brzmienie gitary ujęte w balladowy wyraz podkreślony wspaniałym głębokim męskim wokalem. Trudno naprawdę znaleźć analogię dla tej muzyki… Może mogą nią być nagrania Michała Pydo z jego solowego debiutu Proof of Concept (2014)? Faworyzuję wszystkie pięć utworów, najczęściej powracając zaś do kompozycji „#4”.

Szymon Gołąb

Wydawnictwa dostępne (pre-order) w wersji fizycznej (kaseta magnetofonowa i płyta CD) oraz cyfrowej na stronie wytwórni In Club Records w serwisie Bandcamp.

Sanne de Neige – Facebook / Discogs

Anton de Neige – Discogs

POŻĄDANIE PIĘKNA / The KVB: Of Desire

The KVB: Of Desire (LP; Invada Records; Wielka Brytania; 11 marca 2016)

The KVB - Of Desire (LP; 2016)

Co mogło sprowokować powstanie tej pięknej płyty? Szukam śladów podobnych emocji we wcześniejszych nagraniach The KVB – zapowiedź Of Desire słychać chyba tylko na wydanym w zeszłym roku splicie z Flaamingos i… Nigdzie indziej. Poprzedni longplay Brytyjczyków, instrumentalny Mirror Being, to zupełnie odmienna muzyczna opowieść – gęsta od muzycznej ciemności, buntu i bezkompromisowego chłodu. Czy więc Of Desire to rodzaj objawienia? W pewnym sensie tak.

Kat Day / The KVB (fot. Sabrina Vani / źródło: Facebook)
Kat Day / The KVB (fot. Sabrina Vani / źródło: Facebook)

Duet Kat Day & Nicholas Wood nagrali najdojrzalszą płytę w dyskografii The KVB – czyli od roku 2010. Dwanaście kompozycji pomieszczonych na Of Desire trudno nawet zaklasyfikować gatunkowo i chyba najwyższa pora na dodanie przedrostka „art-” do określeń cold wave i goth gaze. To jednak w żaden sposób nie oddaje istoty tajemniczego piękna tej płyty, dystansującej wszelkie próby „szufladkowania”. Nie o tworzenie katalogów chodzi w fascynacji muzyką.

We wnętrzu Of Desire brzmią syntezatory i automatyczna perkusja (utwory „Silent Wave”, „Awake”, „V11393”), słychać post punkowy riff rodem niemal z najlepszych nagrań wczesnego The Cure („Second Encounter”), pojawia się charakterystyczny dla brzmień The KVB trans, a całość spaja perfekcyjnie wielowymiarowy wokal Nicholasa, czasem ubarwiony duetem z Kat („Lower Depths”) Jednak to byłoby jeszcze za mało… Of Desire to wzniosłość i czarny – wypełniony niespełnionym pożądaniem właśnie – romantyzm, to także muzyczna wzniosłość wyrażona wprost („White Walls”, „In Deep”, „Lower Depths”, „Unknown”, „Awake”), bądź – w pozostałych utworach – subtelnie dozowana (aby uchronić ten piękny album przed patosem).

The KVB - Of Desire (płyta winylowa / źródło: invada.co.uk)
The KVB – Of Desire (płyta winylowa / źródło: invada.co.uk)

Płyta jest także doskonale nagrana – nic nie przeszkadza w obcowaniu z przestrzenią Nienazwanego Piękna zaklętą w tę wspaniałą muzykę. Wszystkie dwanaście kompozycji zasługuje na uwagę i wielokrotne wysłuchanie. Jeśli jeszcze sprawdzą się pogłoski o rychłym występie The KVB w Polsce… Czego chcieć więcej?

Szymon Gołąb

Album dostępny jest już wyłącznie w wersji cyfrowej na stronie wytwórni Invada Records w serwisie Bandcamp.

The KVB – oficjalna strona / Facebook / YouTube / SoundCloud / Twitter /  Instagram / Vimeo

CHŁÓD MORZA / dogs in trees: pióra mew

dogs in tress: pióra mew (LP; Alchera Visions; Polska; czerwiec 2015)

dogs in trees - pióra mew (lp; 2015)

Założyciel i wokalista duetu dogs in tress pochodzi z Trójmiasta, to ważne ze względu na rodzaj muzycznej wyobraźni przywołanej na płycie pióra mew. Najlepsze wydawnictwa tego roku są albumami „morskimi” – wystarczy wspomnieć A Wrecking brytyjskiej formacji Snow Ghosts, oraz olśniewający melancholią krążek Barrow amerykańskiego projektu Cemeteries. Zimna fala znad morza urzeka zresztą od dawna, chociażby za sprawą klasycznego już albumu A Momentary Rift grupy – nomen omen – Seacrypt znad Zatoki San Francisco, czy polskiej formacji Bruno ŚwiatłoCień. W tym nurcie należy umieścić nagrania duetu dogs in trees. Istnieje pewien rodzaj duchowego atawizmu wyrażającego się w sztuce (zwłaszcza w muzyce i literaturze), zaś pejzaż z jakim obcują twórcy jest głównym składnikiem tworzącym tę ważną jakość.

Pióra mew to debiutancki longplay w dyskografii dogs in trees, poprzedzony pięcioma albumami formatu ep. Wśród dziesięciu utworów pomieszczonych na płycie znalazły się cztery znane już z poprzedniego wydawnictwa grupy, świetnej epki teraz i jutro (zespół konsekwentnie zapisuje tytuły utworów i płyt bez używania dużych liter), pochodzącej z 2014 roku. Jaką muzykę usłyszymy we wnętrzu longplay’a?

Bardzo różnorodną. Ta właśnie różnorodność jest znakiem wywoławczym piór mew. Obok brzmień syntezatorowych (synth to pierwszy plan znakomitego otwarcia płyty, kompozycji „like+as+if”, oraz utworów „seabed” i „unless”) usłyszymy tu post punkowe (czy wręcz „gotyckie”) w wyrazie partie gitar elektrycznych, gitarę akustyczną (swoisty „bardyzm” tego albumu bliski jest współczesnym nagraniom zimno falowym z Rosji), a nawet interesująco wykorzystane brzmienia skrzypiec – co zaś zbliża tę muzykę do nowoczesnych dokonań nurtu ambient, chociażby spod znaku pełnych refleksyjnego piękna dokonań Red Painted Red. Pióra mew zachwycają więc wieloma wymiarami, wciąż jednak pozostając albumem związanym z nurtem cold wave – a to głównie dzięki nader zachowawczo brzmiącej sekcji perkusyjnej, oraz chłodnemu głosowi wokalisty.

dogs in trees - pióra mew (okładka płyty CD / źródło: Bandcamp)
dogs in trees – pióra mew (okładka płyty CD / źródło: Bandcamp)

Album zasługuje na uwagę także pod względem aranżacyjnym i nastrojowym. Zwornikiem nastroju jest utwór tytułowy, w warstwie wokalnej nachylający się do mowy poza artykulacją, stłumionego i delirycznego krzyku – oto prawdziwa muzyka pustki. Płyta została też bardzo dobrze i starannie nagrana, jednak bez charakterystycznych dla rodzimej muzyki przerysowań w warstwie realizacji – dzięki temu pióra mew brzmią autentycznie, nie „technicznie”. Zwolennicy popularnego obecnie syntezatorowego wintażu będą tym albumem jednak nieco rozczarowani – wykorzystany tu synth jest nowoczesny i dozowany dość oszczędnie. Powrót do elektroniki lat osiemdziesiątych nie jest zamiarem tej muzyki.

Dogs in trees wyraźnie eksperymentują i jest to poszukiwanie udane. Odnajdują nastroje nie często obecne na rodzimej scenie zimno falowej. Wyróżniają się, a to trudna sztuka w czasach odrodzenia, jakie ten gatunek przeżywa obecnie także w Polsce.

Szymon Gołąb

głos: DJ InVitro

Album w wersji fizycznej (płyta CD) i elektronicznej do nabycia na stronie zespołu w serwisie Bandcamp.

dogs in trees – Facebook

dogs in trees – SoundCloud

dogs in trees – YouTube

Google Translate

CAŁY TEN ZGIEŁK / Future: Horizons

Future: Horizons (LP; Requiem Pour Un Twister; Francja; 25 maja 2015)

Future - Horizons (lp; 2015)

Doskonała płyta! Najnowszy krążek francuskiego tria Future zawiera muzykę o intensywnym, ciemnym, a zarazem przebojowym wyrazie. Jest to też jedna z najlepszych propozycji chłodnego i transowego brzmienia na współczesnej scenie cold wave / post punk / goth gaze.

„Goth gaze”? Tak, element „– gaze” zdecydowanie dominuje na tej płycie, pełnej zgiełku gitar elektrycznych (o niekiedy zaskakująco progresywnej ekspresji) przebitych mocnym rytmem automatu perkusyjnego i znakomitym męskim wokalem. Połączenie tych składników wyzwoliło chłodną muzyczną energię o nieporównywalnej potędze wyrazu, która zresztą obecna jest w nagraniach Future od czasu świetnej epki Abyss z 2013 roku.

Future (fot. Copyright © Arthur Weed)
Future (fot. Copyright © Arthur Weed)

Horizons to czwarte wydawnictwo w dyskografii Future, a zarazem jedyne dotąd w formacie longplay. Płyta, którą zapowiadał na początku roku singiel Side Effects, zawiera dziesięć kompozycji – w tym wspomniany utwór singlowy, oraz nieco odmiennie (dodajmy: znacznie lepiej, bardziej dynamicznie) zagrany killer epki Abyss, zimny i transowy utwór „Colors”. Poczucie mocy, czy też wrażenie obcowania z nieskrępowanym i potężnym żywiołem dźwięku są podstawowymi doznaniami w kontakcie z Horizons; o muzycznym kunszcie Francuzów może zaś świadczyć intensyfikacja tej energii, jaka dokonała się na nowym krążku względem i tak głośnej, oraz dynamicznej epki Abyss. Posłuchajcie przemiany w brzmieniu „Colors” – jest ona znamienna dla stylistyki, jaką obecnie prezentuje Future – oto pierwotna wersja tego utworu:

…i jego najnowsza interpretacja:

Okazuje się, że ten znakomity temat można było zagrać jeszcze doskonalej. „Colors” jest niejako kluczem do całej płyty, zawiera w sobie jej podstawowe – wspomniane już – wyróżniki. Aby jednak całość nie była zbyt monotonna, w kolejnych utworach znaleźć można liczne zmiany tempa (celują w tym: kompozycja „Stay”, a także – najlepsza na płycie – „Again” i wygłosowa „Space Hole”), różnorodne odcienie automatycznego rytmu, eksperymenty wokalne, oraz progresywne riffy gitar.

Future - Horizons (płyta winylowa)
Future – Horizons (płyta winylowa)

Album Horizons spodoba się wszystkim zwolennikom brzmień spod znaku All Your Sisters (koncertowy występ tej grupy w Polsce był podobno bardzo dobrze przyjęty), oraz Ash Code – stanowiąc pierwszoplanowe dokonanie nowoczesnej odmiany zimnej fali.

Szymon Gołąb

Album w wersji fizycznej (płyta winylowa, oraz CD) do nabycia w sklepie internetowym Requiem Pour Un Twister.

Future – oficjalna strona

Future – Facebook

Future – Twitter

Google Translate - logo

Stwórz witrynę internetową lub bloga na WordPress.com Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑