Nothing. Existed: No Future (EP; InClub Records; Wielka Brytania; 30 października 2014)
Brak przyszłości – przewodni temat dla wielu wydanictw współczesnej odmiany cold wave znajduje wewnątrz tej płyty niemal idealny wyraz. Muzyka Nothing. Existed. przywodzi na myśl obraz lodowej pustyni, przestrzeni odstręczającej bezmiarem i niedostępnością. Ziemia bez horyzontu, bez punktu odniesienia – która codziennie wielu z nas przeraża – prowokuje również powstanie tak hipnotycznych albumów, jak debiutancka epka brytyjskiej formacji Nothing. Existed. zatytułowana – nomen omen – No Future.
Sześć utworów składających się na tę płytę (z których kilka zespół zdążył już opublikować w ciągu rocznej obecności w sieci) to istota zimnej fali – jej pulsu, zniechęcenia, ascetyzmu i smutku. Od „Enter” po „End”, wszystkie kompozycje konsekwentnie prowadzą odbiorcę przez rzeczywistość swoistego wydrążenia zbudowaną przez automatyczny rytm perkusji; chłodny (i sprawiający wrażenie niemal „nieludzkiego”) wokal; oraz „brudne”, „garażowe” brzmienia wyraźnie wyeksponowanych gitar. Nastrój tej płyty jest wyjątkowy i niewymagający niczego więcej, ponad wymienione składniki, aby owładnąć duszą bez reszty. Autetyczność? Tak, zdecydowanie jest ona sednem debiutu Nothing. Existed.

Najlepszy utwór? „Inside” – chłodny, brutalnie konkretny wyraz lęku przed brakiem jakiegokolwiek horyzontu. No future!
Ten album jest kolejnym, trzecim już wydawnictwem, które ukazało się pod egidą nowej peruwiańskiej wytwórni InClub Records; przypomnijmy, iż w jej katalogu znajduje się także kongenialna w nastroju płyta Spiritual Dawn meksykańskiej grupy Psychic Hearts. Zdecydowanie „kibicuję” tej interesującej przestrzeni wydawniczej.
Spójrzcie na ten ciąg wyrazów: nothing, existed, no future. Można powiedzieć coś więcej?
Szymon Gołąb
Skomentuj