COŚ / Unidentified Man: Dissociative Identity

Unidentified Man: Dissociative Identity (LP; Wool-E Tapes; Belgia; 17 października 2015)

Unidetified Man - Dissociative Identity (lp; 2015)

Pamiętacie horror „Coś” (w oryginale „The Thing”; reżyseria John Carpenter; Stany Zjednoczone; rok 1982)? Od zawsze bałem się przedstawionego w nim świata i tego, jak arktyczny chłód łączy się tam z niepewnością każdego kroku. Nie jestem też odosobnionym przykładem widza, u którego sceny z tego filmu wywołują niemal paniczny strach, połączony jednak z nutą fascynacji. Te wszystkie organiczne przekształcenia, wielość form, wcielony w „coś” strach… Podobny w wyrazie jest debiutancki longplay Unidentified Man – jednoosobowego projektu minimal synth / cold wave z Belgii.

Niezidentyfikowany człowiek... Unidetified Man podczas koncertu (źródło: Facebook)
Niezidentyfikowany człowiek… Unidetified Man podczas koncertu (źródło: Facebook)

Odpowiedzialny za ten projekt Jurgen De Winter (świetne pseudo!) wydał już pod egidą Unidentified Man ośmioutworowy album Remedy For Melancholy (marzec 2014) zapisując się w pamięci słuchaczy muzyką zimną, minimalistyczną i bezkompromisową w powoływanym „klimacie”. W przypadku najnowszej płyty jest podobnie, ale… Znacznie obszerniej, bądź nawet (można odnieść takie wrażenie) zbyt obszernie. Dissociative Identity zawiera aż czternaście kompozycji, czyli prawie pięćdziesiąt minut ujednoliconej nastrojowo – ale nie aranżacyjnie – muzyki. Trzeba jednak wziąć pod uwagę jakość zamieszczonych tu brzmień, wtedy rozmiar przestanie budzić podejrzenie, a nawet stanie się formą prowokującą dość niezwykłą podróż… W rejony muzycznej Arktyki (dodajmy: nie ma na Dissociative Identity „wypełniaczy nastroju”, choć zdarzają się momenty nieco słabsze).

Dwa żywioły dominują we wnętrzu tej płyty: zimny, beznamiętny i rytmiczny automatyzm, podkreślony wokalem Jurgena (tak właśnie brzmi większość pomieszczonych na Dissociative Identity utworów), oraz instrumentalne syntezatorowe pasaże – równie chłodne i minimalistyczne w wyrazie (wśród nich można właśnie odnaleźć wspomniane słabsze momenty albumu). Elementami ubarwiającymi całość są zaś dwie kompozycje, w których swojego niezwykłego głosu użyczyła Kriistal Ann – nieco sentymentalna (a nawet parodystyczna) ballada „Baby Tonight”, oraz najlepszy fragment płyty – cudownie wzniosły, ciemny i fatalistyczny w nastroju cover klasycznej kompozycji Absolute Body Control, „Melting Away”. Tym utworem jestem bezgranicznie urzeczony.

https://soundcloud.com/unidentified-man-official/absolute-body-control-melting-away-unidentified-man-kriistal-ann-cover

Dissociative Identity jest więc próbą (miejscami nieco amorficzną) połączenia trzech sposobów interpretacji gatunku minimal synth nadającą mu zdecydowanie ciemny odcień. Album brzmi niczym „nieociosane” nagrania syntezatorowych pionierów z lat z początku osiemdziesiątych – i dzięki temu właśnie jest godny polecenia. Dziś tak już się nie gra, bądź też – dopiero zaczyna się tak grać.

Szymon Gołąb

Album w wersji cyfrowej do nabycia na stronie Unidentified Man w serwisie Bandcamp. Wersja fizyczna (kaseta magnetofonowa o limitowanym nakładzie stu egzemplarzy) ukaże się 17 października, przy okazji Record Store Day, i będzie dostępna za pośrednictwem strony wytwórni Wool-E Tapes.

Unidentified Man – Facebook

Unidentified Man – SoundCloud / SoundCloud (profil alternatywny)

Google Translate

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Stwórz witrynę internetową lub bloga na WordPress.com Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑