„The Killing Moon”: Schröttersburg, The Shipyard; afterparty: KATZ, DJ Transmitter (Chmury; Warszawa; 25.03.2017)

Wiosenny sezon koncertowy w Chmurach rozpoczął się na dobre, między innymi dzięki „The Killing Moon” – koncertowemu duetowi Schröttersburg i The Shipyard. Te właśnie dwa zespoły wystąpiły w klubie na warszawskiej Pradze w ostatnią sobotę marca. Jaką formę prezentowały?
Schröttersburg zagrał perfekcyjnie! Zespół wykonał głównie utwory z longplay’a Ciało (2016), uzupełniając występ o kilka nagrań premierowych. Wyróżniają się one, przede wszystkim, wykorzystaniem efektów automatu perkusyjnego – dotąd bowiem rozpoznawalnym składnikiem stylu Schröttersburg była „żywa perkusja”. Warstwa tekstowa oraz partie gitar – co jest także charakterystyczne dla zespołu z Płocka – nadal (a może jeszcze bardziej?) przywodzą na myśl brzmienie polskiej zimnej fali lat z początku osiemdziesiątych.
Automatyczny puls nowych kompozycji, w połączeniu z ich gitarowym żywiołem oraz autentyzmem tekstów, pozwalają także na inne porównanie – oto sedno tego, czym jest nowoczesna odmiana cold wave (spod znaku grupy Mementut chociażby). Schröttersburg, z ascetyzmem muzycznego stylu oraz bezpośrednim (ale też poetyckim) przekazem tekstów, to najlepsza obecnie formacja cold wave w Polsce? Warszawski koncert był twierdzącą odpowiedzią na to pytanie.
Zarejestrowana po koncercie rozmowa z frontmanem Schröttersburg zostanie wyemitowana w najbliższej audycji Transmission / Transmisja, w środę 29 marca, w peruwiańskiej rozgłośni In Club Radio. Początek audycji o godzinie 20 (CET).
The Shipyard (znany już zespół z Trójmiasta) stylistykę zimnej fali poddaje wyrazistym reinterpretacjom – mniej lub bardziej udanym. Częściej bardziej, niż mniej – styl The Shipyard trzeba jednak polubić, aby w nim zasmakować. Pierwszym planem warszawskiego koncertu był swoisty „odjazd” muzyków w stronę cięższej odmiany brzmień progresywnych – utwory The Shipyard to doskonała baza dla tego rodzaju koncertowych wykonań.
Drugi plan, wpisany chyba we wszystkie nagrania zespołu, to charakterystyczna melancholia – i nie sposób pominąć jej porównania do nadmorskiego epizodu w popularnym niegdyś polskim filmie „Oda do radości” (2005). Czy The Shipyard mają w swojej dyskografii soundtrack? Jeśli nie – to zdecydowanie sprawdziliby się w tej formie muzycznego wyrazu.
In plus należy zaliczyć ekspresję sceniczną grupy – zwłaszcza gestykę wokalisty, która na scenie Chmur przypominała „taniec” Iana Curtisa, znany z zapisów wideo koncertów Joy Division.
Afterparty „The Killing Moon” zagrałem (jako DJ Transmitter) „na cztery ręce” z organizatorką wydarzenia, Paulą z duetu didżejskiego KATZ. Dominowały zachęcające do tańca brzmienia z pogranicza gatunków: minimal / synth / cold wave oraz electro / post punk. Paula koncentrowała się na klasyce, mnie interesowały nowości. Impreza zakończyła się po godzinie czwartej nad ranem. To długo? Nie. Czuję jeszcze niedosyt!
Tekst, zdjęcia, nagrania wideo – Szymon Gołąb
The Killing Moon – wydarzenie / Facebook


Dodaj komentarz