Dangerous Days – albumy: Deafhland: In a Kingdom by the Sea (singiel, 2010); In The Stars (ep, 2011); The Marriage of Heaven & Hell (ep, 2013); Hydrology (2013); Polska; wydawnictwo własne.
Philip Pacemaker / instrumenty elektroniczne, kompozycje
Jeden z moich ulubionych, wywołujących niebagatelne emocje, stanów jakie powoduje w wyobraźni muzyka, trafnie oddaje narkotyczne, dwuznacznie brzmiące słowo „odpłynąć”…
Mieszkający we Wrocławiu, występujący pod nazwą Dangerous Days, Filip Pacek zabiera nas w prawdziwą podróż w głąb siebie. Docieramy do wielu zakamarków własnego umysłu, płyniemy poprzez różne, czasem zaskakujące wizje, jakie w nas drzemią; przez wspomnienia, marzenia; momentami enigmatyczny niepokój, wreszcie przez stany błogiego uniesienia… Artysta zostawia otwartą furtkę, każdy ma prawo do własnej interpretacji tego, co słyszy. Same dźwięki. Nie ma wokalu, nie ma tekstu, który generowałby jakiś tok myślenia, jest ścieżka dźwiękowa do naszych wizji.
Filip w swoim dorobku posiada utwory, które przywodzą na myśl dokonania współczesnych muzyków, jak: The Soft Moon, M!R!M, In Death It Ends (Cryogenic, Draconids, Bipolar, O), oraz kompozycje prawdziwie kojące, wprowadzające we wspominany „stan błogiego uniesienia”. Takim utworem z pewnością jest Deafhland: In a Kingdom by the Sea; pierwsze 2′ 36” jego trwania to jedna z najpiękniejszych podróży muzycznych, w jakich ostatnio dane mi było uczestniczyć. Szum wody i dochodzące do niego z oddali klimatyczne, wzbierające na sile dźwięki zabierają mnie daleko…
Znaczącą, choć wyłącznie estetyczną rolę w twórczości Filipa odgrywa natura; w jego utworach można usłyszeć: wspomniany szum wody, burze, wiatr, deszcz – to wszystko sprawia, że obrazy i historie, które pod wpływem muzyki tworzymy w wyobraźni zdecydowanie wzbierają na sile.
W 2013 roku ukazało się wydawnictwo Hydrology, które jak mówi sam artysta jest swoistą „klamrą”, zamknięciem pierwszego rozdziału jego twórczości – to podsumowanie tego, co dotychczas nagrał pod nazwą Dangerous Days.
Co dalej? Idzie nowe… Jest na co czekać… będzie „MIAZGA”!
Karolina Lampe / Sister Karo Wildflower
Skomentuj