77™: P.I.G. (EP; Mecanica Records; Niemcy; 10 lipca 2015)
W muzyce polsko-duńskiego duetu 77™, niemal od początku istnienia tego świetnego – współtworzonego przez Agę Wilk – projektu, jest coś ścisłego, czy wręcz hermetycznego. Tę swoistą aurę ekskluzy podkreślają: częste brzmieniowe eksperymenty, staranny dobór elektronicznego instrumentarium (zawsze pod kątem wyboru możliwie najbardziej „wintażowych” syntezatorów), czy wreszcie minimalistyczna, lecz skomplikowana aranżacyjnie stylistyka czyniąca z utworów niemal arcydzieła muzycznego konstruktywizmu.
Nowa, druga w dyskografii 77™, płyta zatytułowana P.I.G. (skrót od Post-Industrial Geometry) jest w tym hermetyzmie jeszcze bardziej radykalna, co jednak – i tu należy wskazać na kunszt jej twórców – nie powoduje wrażenia obcowania z muzyką trudną, nieprzystępną, czy odstręczającą. Wręcz przeciwnie – albumu słucha się z prawdziwą przyjemnością wynikającą z obcowania z dźwiękami, które nie często można usłyszeć na rodzimej scenie minimal wave.
Nader rzadko brzmią one także w Europie, czy na świecie i to pomimo renesansu jaki przeżywa obecnie minimalistyczna elektronika. Nagrania Le Cliché, Spatial Relation, Roladex, Kline Coma Xero, czy – aby nie podróżować zbyt daleko – rosyjskiego Attack 41, czy litewskiej Konstrukciji mogą być pewnym kontekstem dla tego, co proponuje wnętrze najnowszej epki 77™; jednak głębsze wsłuchanie się w sześć zawartych na płycie kompozycji także ten kontekst niemal całkowicie wyklucza. Indywidualny styl w światowej skali? Zdecydowanie tak – a także pewne interesujące nawiązanie.

Charakterystyczna szorstkość połączona z syntezatorowym ascetyzmem i naciskiem na walory formalne utworów są cechami wyróżniającymi powstały na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nurt Neue Deutsche Welle – i do tej właśnie estetyki najbliżej nowym kompozycjom 77™; szczególnie zaś – uściślijmy – do jej interpretacji tworzonej niegdyś przez formacje działające na zadziwiająco bogatej scenie Niemieckiej Republiki Demokratycznej: Mahlsdorfer Wohnstuben Orchester, Kriminelle Tanzkapelle (wspaniała nazwa!), czy Franka Brettschneidera. Wtórność zatem? W żadnym wypadku! Raczej wyższy poziom awangardy, wskazującej już – mniej, lub bardziej świadomie – na swoją tradycję. Tym możliwym wskazaniem album P.I.G. naprawdę oczarowuje.

Płyta brzmi zdecydowanie lepiej od wcześniejszych dokonań duetu, który (podobnie zresztą jak Aga Wilk w swojej najnowszej solowej twórczości) niemal zupełnie zrezygnował z modnych wzorców electro, na rzecz wielopłaszczyznowych brzmień minimal wave. Zwraca uwagę udane połączenie syntezatorowej głębi ze znakomicie brzmiącym głosem wokalistki, obowiązkowo poddanym na tej płycie wokoderowym modyfikacjom. Faworyzuję utwory: tytułowy, „Hollywood”, „Deep inside”, „Power Computer Machine”, oraz świetny cover klasycznego tematu „Let’s Rock”.
Szymon Gołąb
Album w wersji fizycznej (płyta winylowa) do nabycia w sklepie internetowym wytwórni Mecanica Records.
Skomentuj