John Maus: Screen Memories (LP; Ribbon Music; Stany Zjednoczone; 27 października 2017)
Od wydania ostatniego długogrającego krążka Johna Mausa, We Must Become The Pitiless Censors Of Ourselves, minęło sześć lat. W połowie października ukaże się nowy longplay tego amerykańskiego wykonawcy, Screen Memories i… Choć do oficjalnej premiery pozostało jeszcze trochę czasu, to chyba już najwyższa pora na krótki opis wrażeń z (wielokrotnego) wysłuchania tej płyty.
Nie mogę jeszcze zdradzić ile utworów jest na płycie, ani podać jej tracklisty – destylujmy pożądanie. Album otwiera kompozycja „The Combine”, singiel który ukazał się 29 sierpnia – również w wersji wideo.
Sześć lat to sporo na nagranie płyty, nawet dla artysty stroniącego od wciąż obowiązującej w muzyce reguły, aby wydawać często – nawet jeśli są to wtórne single, do znudzenia powtarzane potem przez rozgłośnie radiowe. Miary czasu to więc pierwszy walor, który odróżnia Screen Memories od większości płyt, których wysłuchaliśmy (i wysłuchamy) w tym roku.

Kiedy dzielę się wrażeniami z wysłuchania tej płyty, obowiązuje mnie tajemniczość – sporo jednak można się już domyślić… John Maus ceni formy, które mogą być odnowieniem gatunku, jaki zresztą już został przez niego twórczo opracowany kilka lat temu. O czym mówię? Powstaje nowy nurt brzmienia synth wave – i odnajdziemy go na razie jedynie na trzech płytach: wydanym niedawno przez amerykańskiego muzyka skrywającego się pod pseudonimem Seeming krążku Sol: A Self-Banishment Ritual; we wnętrzu Dedicated To Bobby Jameson, zapowiadanego również na połowę października najnowszego albumu Ariela Pinka (z którym zresztą John Maus długo współpracował); oraz właśnie na Screen Memories.
Tę nową stylistykę synth wave wyróżnia charakterystyczna powaga (często nawet wzniosłość) i swobodne (wręcz progresywne) poruszanie się po różnych rejestrach i nastrojach. Screen Memories spodoba się zarówno fanom Lebanon Hanover, jak i chłodnego minimal wave spod znaku Martial Canterel – a to tylko jeden z nurtów tej płyty. Co jeszcze? Coś (zdaje mi się) dość ważnego.

Na wszystkich trzech wymienionych płytach pojawiają się… Odwołania do doznań mistycznych. Wyróżnia się tu szczególnie potężnie brzmiący utwór „Time To Meet Your God” – inwokacja nowego longplay’a Ariela Pinka. Cenię to poszukiwanie Niewidzialnego w nowej muzyce – subtelne, a zarazem wyraźne. Dowód na to, że Boga nie da się zaprzęgnąć do doraźnych propagandowych celów, „wyśpiewując” modlitwy w rapowanym rytmie; bóstwo nie pociągnie wózka pełnego ulotek o politycznych i „narodowych” treściach. Ucieknie, aby wrócić w muzyce – delikatnej jak lekki powiew wiatru.
John Maus – oficjalna strona / Facebook / Twitter
Album ukaże się w dwóch wersjach fizycznych (płyta winylowa i CD). Pre-order w sklepie internetowym na stronie Johna Mausa.
Skomentuj