SKY: Prey (MC / digital; Trzy Szóstki / Baby Satan Records; Polska; 15 listopada 2018)
Na początku był strach. Tak się przestraszyłem wizji zobrazowanej w teledysku do utworu „Headshot” opublikowanym przed premierą najnowszej płyty SKY, że nawet nie umieściłem go w streamie Transmission / Transmisji. Przez kilka kolejnych dni unikałem też ciemnych zakamarków, często też oglądając się za siebie. Żałoba, którą przeżywam, nie ma z tym nic wspólnego. To „lęk pierwotny”, pytanie „skąd zło?” i tym podobna tematyka, którą udało się zawrzeć młodej artystce z Warszawy w skondensowanej (i tym groźniejszej!) wizji muzyki i obrazu. Zobaczcie, oto „Headshot”.
Długo odwlekałem też moment spotkania z albumem Prey, zwyczajnie bojąc się zawartych w niej przepowiedni – muzyka potrafi bowiem przepowiadać przyszłość (czarną w tym przypadku). Nie poczułem jednak rozczarowania, kiedy – wreszcie słuchając tej płyty – spotkałem się z dźwiękami nie tyle groźnymi, co po prostu pięknymi; choć jest to smutne i bolesne piękno. Podobnie do Prey brzmi chociażby pochodzący z 2013 roku album Pain is Beauty, a więc płyta z czasów, kiedy Chelsea Wolfe nie grała jeszcze metalu. Połączmy utwory z tych dwóch wydawnictw – na przykład kompozycję „Sick” z Pain is Beauty oraz „Slave” z Prey. Smutek bywa piękny.
Prey zawiera zdecydowanie delikatniejszą w wyrazie muzykę od zeszłorocznego debiutu SKY, wydanej przez Black Verb Records płyty Lullabies. Paradoksalnie również „pogodniejszą”, a to ze względu na przesunięcie wektorów muzycznych ze swoistej próby gatunkowego odnalezienia się artystki (emploi SKY to udana mikstura dark wave i ethereal) na rzecz… Właśnie – czego? Niewyrażalnych często uczuć, delikatnych przejawów tego, co być może stanie się niedługo, a póki co nie może być nawet wyraźnym koszmarem – bo jest zbyt smutne, aby pokazać swą twarz (i zbyt piękne, by być potworem z nocnych rojeń). Nie wiem. Tematy tej płyty wywodzą się z tajemnicy jaką jest kobiecość i nie mam do nich kluczy.
Głos SKY brzmi na Prey jeszcze bardziej eterycznie, dziewczęco i wzniośle. W warstwie muzycznej artystka rezygnuje z eksperymentów mogących nawiązywać do współczesnej polskiej szkoły elektronicznej muzyki improwizowanej – i bardzo dobrze! „Szkoła“ ta bowiem jest nudna i nie ma perspektyw. Prey zaś to płyta osobna, nie powstała w żadnej z hermetycznych sekt nowych brzmień – osobna, a więc samotna (jak jej twórczyni?). Album ten urzeka również, o czym trzeba wspomnieć, przestrzennością brzmienia; za jego ostateczny wyraz odpowiada Denis Wanic z niemieckiego zespołu SUIR – nie mogło więc być inaczej, niż tylko doskonale.
Niech nikogo nie zwiodą groteskowo złowieszcze nazwy wytwórni, pod egidą których ukazała się najnowsza płyta SKY – brak tu demonów, które straszyły we wnętrzu Lullabies. Muzyka spełnia więc swoją rolę, po raz kolejny uwznioślając smutek, lęk i drżenie młodego serca. Przemienia je w dźwięk, który staje się potencją modlitwy – sednem Prey.
Release show płyty odbędzie się 28 listopada w berlińskim klubie Schokoladen – wydarzenie / Facebook
Album w wersji fizycznej (kaseta magnetofonowa, preorder) i cyfrowej dostępny na stronie SKY w serwisie Bandcamp.
Skomentuj