Dancing in my Dreams: A letter, never send (LP; Kanada; 5 października 2017)
Najbardziej lubię takie właśnie płyty, obok sporej przyjemności słuchania przynoszące pewną aurę tajemniczości i niedopowiedzenia. Kto słyszał o projekcie Dancing in my Dreams? Jaka rozgłośnia (oprócz In Club Radio) wyemitowała jego utwory? Poza dziedziną promocji i muzycznego marketingu powstała piękna muzyka o intymnym, ale przystępnym dla wielu, przesłaniu: „ten album dedykowany jest jej – jedynej, która wystąpiła przeciw ciemności”.
Jak ważny dla sztuki jest impuls płynący z doznania człowieczeństwa, w tym dalekim od dobra świecie, nie muszę chyba wspominać. Impuls ten może mieć wiele imion: bywa nim miłość, gest wyciągniętej dłoni, albo – po prostu – czyjaś obecność. Cokolwiek, co sprawia, że nie jest się tu samotnym i do końca odłączonym. To wszystko wyraźnie „zapisane” jest na płycie A letter, never send.
Niewiele wiadomo o Dancing in my Dreams, obok kilku informacji, które tworzący ten projekt kanadyjski muzyk (pochodzący z Charlottetown, stolicy Wyspy Księcia Edwarda) publikuje na swojej stronie w serwisie Bandcamp. Dyskografia (włącznie z debiutanckim longplay’em) to cztery płyty: dwa single i wydane w marcu 2016 roku demo formatu EP. Nic więcej nie wiemy. Muzyka ma przemawiać sama – i czyni to doskonale.
We wnętrzu albumu znajdziemy dziesięć utworów, w tym kilka pochodzących jeszcze z pierwszej płyty projektu, ale zagranych w sposób już całkowicie pozbawiony niedociągnięć debiutanckiej epki. Posłuchajcie różnicy, oto kompozycja „fantasy” z pierwszego wydawnictwa:
oraz z najnowszej płyty:
W podobnym nastroju utrzymana jest całe wydawnictwo. Nie ma tu już brzmień synth punkowych charakterystycznych dla debiutu, ich miejsce zajęła muzyczna opowieść rozpisana na chłodny męski wokal i równie zimny w wyrazie elektroniczny wintaż minimal wave. Faworyzuję, obok wspomnianego „fantasy”, utwory: „rough sketch”, „a disquise” i „young, ugly – and free”.
Album dostępny jest wyłącznie w wersji cyfrowej na stronie Dancing in my Dreams w serwisie Bandcamp.
Skomentuj