Poznajcie Dominikę Daszewską – malarkę, fotografkę, performerkę z warszawskiego Żoliborza. Siła jej wizji, oprócz wielu innych właściwości, ma jedną szczególną – jest celebracją życia i oddaleniem śmierci.
Trudno odnaleźć klucz do wizyjnego nurtu w malarstwie Dominiki Daszewskiej, który powstaje od czasu kiedy artystka ukończyła czternasty rok życia. Sednem tego wyrosłego na gruncie interpretacji surrealizmu twórczego żywiołu (traktowanego przez autorkę często w nader osobistym, niemal intymnym wymiarze) jest portret – w całym niemal uniwersum swoich przekształceń.. Triada oczy-twarz-ręka staje się na płótnach warszawskiej malarki punktem wyjścia dla wyrazu nadal dość rzadkiej w rodzimej sztuce siły obrazowania – tym rzadszej, że prowokacyjnie pozbawionej biegunowości.

Podobnie trudno wyznaczyć cezurę powstania wizyjnych prac Dominiki Daszewskiej – pytana o to malarka wskazuje na „nieistnienie czasu” jako składnika tworzenia wciąż przyrastającej liczby obrazów. Próby doszukiwania się kluczy w inspiracjach i wykształceniu (solidnym) również skazane są na niepowodzenie. Czy więc do tych wizji można się w jakikolwiek sposób zbliżyć? Odpowiedzieć na wyraźnie zawarte w nich zaproszenie?

Tak, jednak wyłącznie operując lekturą wrażeń i kolorytu. Jednak i ta forma czytania prac Dominiki Daszewskiej nie należy do najłatwiejszych. Wspomniana bezbiegunowość jej wizji nie pozwala na trywialne zaszeregowanie ich po „ciemnej” lub „jasnej” stronie sztuki. Nie znajdziemy tu tradycyjnych rekwizytów „upadku” bądź „wywyższenia”. Artystka sięga raczej po figurę paradoksu – decrescendo i crescendo zamykając w jednej wizji. Muzyczny kontekst tej metafizyki obrazu nie jest tu bez znaczenia – pierwszy kontakt z pracami Dominiki Daszewskiej wyzwala (mniej lub bardziej trafną) próbę interpretacji muzycznych. Oto jedna z nich:
Obok muzyki jest także słowo, stanowiąc kolejne źródło do lektury wizji. W twórczym szkicowniku malarki można więc odnaleźć taki chociażby fragment:
„Jakoś to się dzieje w moim życiu, że poszukuję swojej natury. Dzisiaj widziałam na zdjęciu z 1949 roku swoją twarz z późnego dzieciństwa. Na otwarciu schodów ruchomych przy zaraniu trasy W-Z w Warszawie. W okół duchy zmarłych, a niektóre twarze całkiem wyraźne. Postacie wiecznie żywe, odradzające się i młode swą młodością niezmienną w każdym czasie. To wielkie doznanie. Ja jestem swym władcą i panem. Mogę wszystko. Granic nie ma, a ktoś wciąż próbuje mi je wytyczać.
To nie jest w porządku.

Myślę. Jestem małą dziewczynką żądną wiedzy i światła. Możesz mnie nazwać. Żyję, a co to właściwie znaczy? Ostatnio tak wiele, że nie wiem nawet, jak o tym myśleć, a co dopiero pisać? Może namaluję kolejny cykl obrazów albo po prostu będę. Matką. Tak, w moim łonie prawdopodobnie znajduje się płód.

Cycerona cechuje odwaga, jak to przedstawił Franciszek Starowieyski w rebusie, który był łaskaw mi narysować na jednej z moich prac w trakcie studiów. Odwaga. I tutaj pozwolę sobie na pójście spać, a jutro może uda mi się dalej udowadniać. Dziś odwagą będzie zaśnięcie”.
Czas nie istnieje więc dla wizji. Jego różne plany splatają się, czego przejawem na płótnach Dominiki Daszewskiej może być przejrzystość łącząca formy na podobieństwo natury – w swoiste korytarze świadomości, ekspresyjne hybrydy kształtów i przeczuć. Nie jest to jednak sztuka „psychodeliczna” – podobnie, jak nie jest ona ani „ciemna”, ani „jasna”.

Wreszcie czas na ostatni, ale nie mniej ważny element lektury wizji Dominiki Daszewskiej. Jest nią ekstrawagancja jako forma prowokacji i odkrywania dookolnego świata oraz jego najważniejszego składnika – człowieka. Ekstrawagancja to sztuka in statu nascendi, nieustanne stawanie się sensu, odkrywanie realnych intencji otoczenia, jak i sposób jego wartościowania. To jedna z tradycji awangardy, która dziś – w „sformatowanej” rzeczywistości – zanika. Warto więc podążać śladami warszawskiej artystki w realnie otaczającej ją przestrzeni wernisaży, miejskich ulic, klubów, okazjonalnych towarzyskich spotkań – jakkolwiek dla postronnego obserwatora owe ślady mogą się wydawać nazbyt śmiałe, czy wręcz przeszkadzające z góry założonemu porządkowi. Dlaczego właśnie „z góry” i przez kogo „założonego”? To pytania o intencję – czyż nie jej właśnie zdaje się poszukiwać Dominika?
Szymon Gołąb
Poniżej można wysłuchać zapisu fragmentów rozmowy przeprowadzonej z Dominiką Daszewską w jej pracowni latem 2016 roku.
Za możliwość spotkania z artystką dziękuję organizatorom wystawy „Apokalipsa 2.0+”, której wernisaż odbył się 10 lipca 2016 roku w lidzbarskim ośrodku kultury.
Dominika Daszewska – oficjalna strona / Facebook
„Splot Słoneczny” – grupa artystyczna prowadzona przez Dominikę Daszewską / Facebook
Skomentuj