No: Permanent Wound (MC / Digital; Tonn Recordings; Kanada; 12 listopada 2020)
No potrafi dawkować muzyczne przyjemności. Pierwszy pełnowymiarowy album (siedem utworów) tego jednoosobowego projektu minimal wave / cold wave z Montrealu zapowiadały wiosną tego roku dwie kompozycje – „Cancel” oraz „Destination”, doskonale wpisując się w muzyczny wyraz rozpoczynającej się wówczas pandemii i związanego z nią dystansu – który stał sie odtąd nie tylko dyspozycją woli, a codzienną koniecznością. W to mi graj! Dystans to podstawa.
W brzmieniu No, ascetycznym i surowym, jest pewna „higieniczność”, która sprawia że to muzyka na miarę czasów, na których podsumowanie (przynajmniej w obszarze muzyki) jeszcze za wcześnie. Można tylko nadmienić, że ton katastroficzny nie jest tu i teraz (na szczęście) dominujący. Album Permanent Wound rozpoczyna utwór „Just”:
Daleki od emocjonalnych fajerwerków męski wokal, minimalistyczny syntezatorowy wintaż, dobry tekst – oto składniki stylu No, sedna „muzyki chłodu”. Nie tylko jednak miarę i obraz aktualności można usłyszeć w tej muzyce. We wnętrzu Permanent Wound (nomen omen) odnajduje się także znakomite nawiązanie z brzmieniem minimal wave, które znalazło się u podstaw nowoczesnego odrodzenia tego gatunku. Powiedzmy, że odrodzenie to liczy już jakieś dziesięć lat, a jego zapisem była kompilacja Forward + Rewind: The Future Echo Tapes wytwórni aufnahme + wiedergabe (2012). No gra tak, że jego muzyka mogłaby znaleźć się w tym zestawieniu i nie byłby to zgrzyt. Cenię taką permanencję, ciągłość gatunkową. Do faworyzowanych utworów na Permanent Wound dokładam też „Burn Into Me”:
Album dostępny w wersji fizycznej i cyfrowej na stronie Tonn Recordings w serwisie Bandcamp.
Skomentuj