Mirrorman & India Czajkowska: „Secretia” (Zoharum; Polska; 2013)
India Czajkowska / wokal, teksty
Mirrorman / muzyka, realizacja
„Secretia” to muzyka wewnętrznego świata, symbolu i tajemnicy.
Album ten sprawia wielką przyjemność – jeśli tylko wśród dżwięków poszukuje się namysłu, oddalenia od banalności i rozkoszy obcowania z sensem. To nie jest pierwsza tego rodzaju jakość, którą powołał talent Mirrormana, ale kolejny składnik klarownej wizji, następny krok konsekwentnie realizowanej twórczej drogi.
Kolejny, następny – lecz nie wtórny i pozbawiony potencjału zadziwień. To bardzo osobista, a zarazem osobna płyta w dorobku polskiego twórcy. Wtajemniczenie, jakie zawsze wyznaczało smak muzyki Mirrormana, tu właśnie osiągnęło – bądź zdaje się, iż osiągnęło – swój najwyższy stopień. Nie oznacza to jednak, iż te precyzyjnie trafiające w nastrojowość dźwięki nie odnajdują swej kontynuacji. „Secretia” to forma otwarta, prowokująca namysł i interpretację, zarówno – domyślam się – w przyszłych dokonaniach Mirrormana, jak i w wyobraźni każdego, kto sięgnie po tę niezwykłą płytę.
Symbolizm jest coraz powszechniejszą cechą współczesnej muzyki. Rzadko jednak doprowadzony jest on do takiego poziomu spoistości, jak w przypadku tej płyty. Już w pierwszym kontakcie z „Secretią” – biorąc do ręki ten album o okładce ozdobionej podobizną bluszczanych oplotów – wiemy, iż jego wnętrze wykracza poza treści dostępne słowom. To muzyka, która żyje wraz z przemianami natury i nie jest przypadkiem, że „Secretia” ukazała się właśnie jesienią. Przewróćmy zatem kolejną kartę widmowej opowieści, księgi tajemnic napisanych przez tę porę:
„Bluszcz to osobliwa roślina. Wzrasta bez miejsca, bez jawnej formy, miriady swych korzeni czepnych wpija w kształt inny, czyniąc go własnym. Pod jego wpływem stopniowy bezwład ogarnia materię krajobrazu, traci on swą wyraźną suwerenność, stając się jedynie szkieletem dla życia przypadkiem nań naniesionego. Dziwaczny jest i niby ze snu zrodzony widok jesiennego parku porażonego zakoliskami bluszczanego pnącza. W czasach, gdy umiano czytać z księgi natury, widok ów sprawiał, że zamierało serce. Bluszcz bowiem miał ciemne znaczenia, według nich wzrastał i projektował swe aż nazbyt mistrzowskie przemiany”.
Tajemniczość bluszczanego gąszczu przenika całą tę płytę. Distant Lights, At the Gates of Silence, The Unknown, Ashes… Eteryczne kompozycje przywodzą na myśl kolejne stopnie wtajemniczenia w subtelną potęgę „Secretii”. Subtelność tę buduje w znacznej mierze głos Indii Czajkowskiej, mistrzyni muzycznej zjawiskowości. Jej śpiew jest tu klamrą spajającą nastrój, napięciem od introdukcji, aż po kodę; współbrzmieniem z elektroniczną pulsacją muzyki i pożądanym jej kontrapunktem.
„Secretia” to opowieść, która powraca wielokrotnie i wciąż pozostawia niedosyt. To muzyka odróżniająca się – zgodnie ze znaczeniem sekrecji. Bluszczane dźwięki łączą światy. Jeden z tych światów jest mroczny, ukryty, niewidzialny. Hic in terra viventium – oto żyje w ziemi, co umarło dla światła. Objawia się jednak czasem w zielonych pnączach cudownej muzyki. Wtedy też – zawłaszcza bez reszty.
Szymon Gołąb
Skomentuj