Tropic of Cancer: „Restless Idylls” (Blackest Ever Black; Wielka Brytania, Stany Zjednoczone; 2013)
Camella Lobo / teksty, aranżacje, instrumenty elektroniczne, gitara elektryczna
Karl O’Connor (Regis) / produkcja
Istota chłodnej fali.
„Restless Idylls”, pierwsza długogrająca płyta Tropic of Cancer, to osiem utworów, które wypełniają dziedzinę dotąd tragicznie opuszczoną. Ten album zdaje się bowiem stanowić jedyną współczesną kontynuację epitafium Iana Curtisa – płyty „Closer” Joy Division. Kontynuację, jak i twórcze przekroczenie. Estetyka rytmicznej przemienności czerni i bieli, tak w roku 1980, jak i obecnie, najpełniej ujmuje nastroje czasu – co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Zmieniła się jedynie sceneria – dziś jest bardziej niejednoznaczna. Oto More Alone:
Bezdenna samotność oczekiwania na nowy dzień
Ty jesteś przeżytkiem
Ty jesteś sobą, jesteś młody
Jesteś sam.
Możesz tylko słuchać
Czy wpadniesz w to?
Czekam aż przyjdziesz
Twoje…
Jesteś sam
Jesteś sam
Bardziej sam
…opuszczony na zawsze
Wszystko pozostawiam za sobą
Czekam aż przyjdziesz
Jestem tak bardzo samotna
Twoje usta mówią mi, że jestem sama.
Jesteś sama
Jesteś sama
Jesteś sama
Czekam, aż przyjdziesz
Twoje usta mówią mi, że jestem sama.
To zbyt wiele? Rzeczywistość nie jest aż tak straszliwa? Naprawdę nie jest?… To dlaczego jesteś sam, tylko przez to, że straciłeś pracę? Szukasz przecież, kiedyś to musi się zmienić. Odpowiadasz na generowane automatycznie oferty zatrudnienia – w zamian dostajesz oferty towarzyskie. Nawet irytacja nie trwa długo, nie masz siły na złość. Tu naprawdę skończyła się przyszłość. Wciąż brak słów, aby to wypowiedzieć. Jałowość tej ziemi przeraża cię.
Muzyka na „Restless Idylls” podąża za dzisiejszym człowiekiem; słowa, których mu brak tu odnajdują swój wyraz, aby natychmiast przemienić się w nieartykułowany lament. To smutek piękny i prawdziwy zarazem. To też chłód. Automatyczny rytm perkusji, minimalimalistyczne brzmienie gitary, otchłanny głos Camelli. Chłód odmieniany przez wszystkie formy tej urzekającej muzyki. Destylacja pożądania tego, co niewiadome.
Ta płyta nie zna grzechów debiutu, bo też Tropic of Cancer nie jest projektem nowym – działając od 2009 roku ma w swojej dyskografii siedem pomniejszych wydawnictw, jedną kompilację, oraz pełnowymiarowy album. Tu więc nie ma miejsca na nieudolność, przerysowane motywy i brak powagi.
Właśnie – powaga. „Restless Idylls”, „niespokojna sielanka”, to pierwsze imię powagi czasu, który nas otacza – i smutkowi nowej muzyki, która tym imieniem się określiła, nie będzie końca – la tristesse durera.
Szymon Gołąb
Tropic of Cancer wystąpi na jedynym koncercie w Polsce, 13 października w ramach UNSOUND Festival w Krakowie.
Skomentuj