QUAL: single (Wielka Brytania; 2014)
Na początku marca ujrzy ciemność nocy nowy longplay duetu Lebanon Hanover, Besides The Abyss. Zanim więc przyjdzie nam skoczyć do otchłannego wnętrza tej płyty, zapowiadanej intrygująco przez teledysk do utworu „Hollow Sky”, czas doświadczyć lodowatej czerni – ta metafora jest bowiem bliska aurze brzmień tworzonych przez ukrywającego się pod pseudonimem QUAL Williama Maybelline’a, czyli połowę duetu Lebanon Hanover.

QUAL nagrał dotąd sześć kompozycji pomieszczonych w opublikowanym w zeszłym roku i pozbawionym tytułu albumie, dostępnym obecnie wyłącznie jako wersja elektroniczna w serwisie muzycznym Bandcamp, oraz – wcześniej – w postaci kasety magnetofonowej o niewielkim nakładzie. Mimo tak skąpej dyskografii, muzyka solowego projektu Williama Maybelline’a cieszy się sporą popularnością wśród odbiorców, sam zaś artysta często i z powodzeniem koncertuje w Europie. Zawdzięczać to należy swoistemu rozgłosowi, jaki towarzyszy muzyce Lebanon Hanover (ma on jednak bardzo pozytywny wydźwięk – zespół konsekwentnie unika płytkiej sławy), oraz niezaprzeczalnemu talentowi muzyka, dzięki któremu QUAL wskrzesza w nowoczesnej postaci najlepsze wzorce estetyki minimal / cold wave z początku lat osiemdziesiątych. William Maybelline współpracuje także w zakresie aranżacji utworów z berlińskim duetem Monowelt, który – przypomnijmy – wystąpi w Polsce już 21 lutego w Szczecinie, podczas tegorocznej edycji Synths of 80’s.

„Stulecia smutku zamknięte w elektronicznych dźwiękach”, „czarna wieża rozpaczy”, „wołanie o pomoc” – tak QUAL opisuje swoją muzykę i opis ten w pełni oddaje jej atmosferę. „Spit On Me”, „Putrid Perfumes”, czy faworyzowany przeze mnie utwór „Rip Doth Thy Scarlet Claws” – pierwszym planem tych kompozycji jest bez wątpienia wokal: bezkompromisowo zimny i mroczny, a także często groteskowo (jednak bez naruszenia zasady stosowności) przerysowany. Wyrazistość wokalna jednak nie przeszkadza artyście tworzyć brzmień interesujących także w warstwie instrumentalnej, oszczędnych i ekspresyjnych, a nawet o swoistym potencjale tanecznym (bądź lepiej: transowym). W tej muzyce, obok jej niezaprzeczalnej odkrywczości, odnaleźć można też echa nagrań nieco zapomnianych już prekursorów elektronicznego chłodu: Arthura Beauty, czy artystów spod znaku Neue Deutsche Welle – Matthiasa Schustera i Joahima Witta. QUAL, podobnie zresztą jak duet Lebanon Hanover, szczególnie dba także o wizualny aspekt swojej twórczości, w tym zakresie współpracując z utalentowaną grecką autorką wideoklipów Vomi Torium, a jego występy – mimo konsekwentnego minimalizmu – mają formę pełnego ekspresji one-man show.
Liczę na to, że być może kiedyś z odrębną jakością muzyki Williama Maybelline’a zapoznają się na żywo także rodzimi słuchacze.
Szymon Gołąb
Skomentuj